[b]"Rz:"[/b] Dwa lata temu mówił pan, że rozwój firmy w Polsce będzie wolniejszy niż zakładaliście, licząc na 50 aptek sieci o przychodach rzędu 150 mln dol. do 2010 r. Przyczyną miały być trudności w znalezieniu wolnych powierzchni handlowych. W międzyczasie doszło jeszcze spowolnienie gospodarcze. Jak wpłynęło na kondycję Super-Pharmu?
[b]Leon Koffler:[/b] W ciągu ostatnich dwóch lat istotnie odnotowaliśmy spowolnienie. Po pierwsze, zmieniło się otoczenie biznesu. Po drugie, doświadczyliśmy nieplanowanych niespodzianek. Część aptekarzy była przeciwna naszej obecności na polskim rynku i podejmowała różne działania, by nam przeszkodzić. My w odpowiedzi próbowaliśmy udowodnić, że koncepcja apteki „trzy w jednym” - połączenia sprzedaży leków z kosmetykami i innymi produktami, z którą trafiliśmy do Polski, jest dobra. Zakładaliśmy, że w ciągu pierwszych ośmiu lat będziemy mieć stratę na poziomie 10 mln dol. Na początku taki wynik jest naturalny, biorąc pod uwagę inwestycje. Tymczasem strata powiększyła się do 20 mln dol. Kryzys spowodował, że mieliśmy większe wydatki. Z drugiej jednak strony marka Super-Pharm zaczęła być rozpoznawana przez klientów, jest ich coraz więcej, rośnie też sprzedaż - o 30 proc. w ciągu minionych pięciu lat.
[b]Czy zamierza pan wycofać się z polskiego rynku?[/b]
Absolutnie nie! Wręcz przeciwnie, właśnie teraz przyszedł czas na konsumpcję owoców dotychczasowej pracy. Cierpliwość zwycięża. Mamy teraz w Polsce 23 sklepy, podpisaliśmy już umowy leasingwe dotyczące kolejnych 15. Byłoby ich więcej, gdyby nie kryzys i zamrożenie wielu projektów centrów handlowych. Jak wiadomo, przy prowadzeniu każdego biznesu istotnym czynnikiem jest szczęście. My je mieliśmy wybierając w 2001 r. właśnie polski rynek, który został najmniej dotknięty spowolnieniem gospodarczym z lat 2008 – 9 spośród wszystkich europejskich krajów. W tym było sporo szczęścia, kto mógł to przewidzieć? Dzięki temu mogliśmy kontynuować działalność i zamierzamy ją nadal rozwijać.
Przekroczyliśmy kwoty zamierzonych inwestycji. Najważniejsza jest dla nas część apteczna – jesteśmy liderem w sprzedaży leków bez recepty i dermokosmetyków, wchodzimy w ten segment coraz intensywniej. Dobrze rozwija się też rynek perfumeryjny. Zauważyliśmy, że dochody polskich konsumentów nie pozwalają na razie na zakup perfum po najwyższych cenach, oferujemy je więc taniej niż tradycyjne perfumerie, inwestując w reklamę. W miarę jak dochody nabywców będą rosnąć, staną się bardziej skłonni do akceptowania wyższych cen. Zdajemy sobie jednak sprawę, że to kwestia zmiany stylu życia, która dokonuje się stopniowo.