A i liczba firm, którym można bez przerostu ambicji nadać taki status, nie jest przesadnie wielka – zasadniczo nasi przedsiębiorcy skupiają się na rynku lokalnym, dużym i wciąż chłonnym, i – jeśli nie muszą – nie pchają się za granicę. Wśród zarejestrowanych za granicą polskich przedsięwzięć biznesowych gros stanowią firmy jednoosobowe, częstokroć powstałe po to, by świadczyć proste usługi Polakom pracującym w innych krajach. Przysłowiowy plankton: bardzo pożyteczny, ale bez ambicji.

Są jednak przedsiębiorcy, których plany daleko wychodzą poza lokalny rynek, poza Europę Środkowo-Wschodnią, ba, nawet w ogóle poza Europę. Jednym z nich jest Adam Góral, który coraz wyraźniej widzi grupę Asseco jako informatycznego gracza, z którym trzeba liczyć się na światowym rynku. Oczywiście polska firma, przejmująca pakiet kontrolny spółki notowanej na zagranicznej giełdzie czy kupująca przedsiębiorstwo w Europie Zachodniej lub na innym kontynencie, będzie na razie budzić zaciekawienie i niedowierzanie, ale – miejmy nadzieję – to się zmieni. Tym bardziej że nasze firmy, może jeszcze ostrożnie i na razie mało spektakularnie, zaczynają coraz odważniej pojawiać się na coraz odleglejszych rynkach.

Oczywiście nic na siłę. Tam, gdzie nie ma to uzasadnienia, lepiej czerpać zyski lokalnie, a nie ponosić globalne koszty bez gwarancji sukcesu. Jednak polską gospodarkę, z racji skali, stać przynajmniej na kilka firm, które kiedyś będzie się wymieniać wśród największych marek świata. Informatyczne Asseco, coraz lepiej rozpoznawalne w Europie, kupując firmę notowaną w USA i Izraelu, właśnie wstąpiło na drogę, która ku temu prowadzi. Pozostaje trzymać kciuki.