[b]Rz: Ekonomiści uważają, że w obecnym czasie powolnego wychodzenia z kryzysu każdy ruch stóp procentowych większy niż o 0,25 pkt proc. może spowolnić wzrost gospodarczy. Czy pan podziela ten pogląd?[/b]
Nie sądzę, aby można było w pełni się zgodzić z takim poglądem. Być może większe znaczenie ma przewidywana ścieżka stóp procentowych. Albo to, co zresztą ma miejsce w przypadku największych banków centralnych świata, że formułowana jest obietnica utrzymywania krótkoterminowych stóp procentowych na rekordowo niskim poziomie. Co więcej – zapowiedział to ostatnio szef Zarządu Rezerwy Federalnej Ben Barnanke – banki mogą dążyć do obniżenia stóp długoterminowych. Ja nie podzielam poglądu, że ruch stóp o 0,25 pkt proc. nie podziała, a o 0,50 pkt proc. podziała. To nie są stwierdzenia głębiej uzasadnione.
[b]To ma szczególne znaczenie dla Polski, ponieważ dynamika wzrostu gospodarczego jest jednym z czynników, które mogą nas uchronić przed przekroczeniem progu 55 proc. długu w relacji do PKB. Czy w 2011 roku uda nam się uniknąć przekroczenia tego progu, co niesie ze sobą konsekwencje także jeśli chodzi o kolejną podwyżkę VAT?[/b]
O to należałoby zapytać ministra finansów, choć w istocie nawet on tego nie wie, ponieważ sytuacja w finansach publicznych jest tylko do pewnego stopnia pod kontrolą krótkoterminową Ministerstwa Finansów. Finanse samorządów rozwijają się według innej logiki – tu możemy zanotować wyższy deficyt i wtedy sytuacja się skomplikuje. Pamiętajmy jednak, że tych czynników jest bardzo wiele – udana prywatyzacja, zmniejszenie potrzeb pożyczkowych za pomocą lepszego gospodarowania płynnością, wreszcie perspektywy kształtowania się kursu walutowego. Jeżeli złoty się umacnia, to niebezpieczeństwo przekroczenia progu na poziomie 55 proc. długu w relacji do PKB się zmniejsza.
[b]To scenariusz optymistyczny, ale w negatywnym jednym z pomysłów na obronę przed przekroczeniem progu jest zmiana metody liczenia długu.[/b]