Ten profesor ekonomii zrezygnował nagle w piątek z kariery szefa niemieckiego banku centralnego, a w wywiadzie dla tygodnika „Der Spiegel” potwierdził, że nie będzie kandydować na stanowisko prezesa Europejskiego Banku Centralnego.
- Jeśli prezes EBC broni poglądów mniejszości w kluczowych kwestiach, to wiarygodność jego stanowiska cierpi na tym — stwierdził i wskazał, że w ostatnich 12 miesiącach on, Weber zajmował takie stanowisko wobec ważnych decyzji. — Takie stanowisko nie zawsze pomogłoby mi w uzyskaniu akceptacji pewnych rządów — dodał.
Weber (53 lata) uważany za jastrzębia w kwestiach polityki pieniężnej, wróg inflacji, publicznie sprzeciwił się kupowaniu przez EBC rządowych papierów dłużnych, których rynki nie bardzo chciały. Niemiec uważał, że program skupowania obligacji rządowych wiąże się z dużym ryzykiem, a gdy zaapelował do EBC, by nie wchodził w to, został publicznie połajany przez prezesa Jean-Claude Tricheta na samym początku debaty, kto będzie następnym prezesem.
- Tak więc od maja byłem świadomy, że moja ewentualna kandydatura poniesie uszczerbek. Od tamtej pory dochodziłem do decyzji, by nie ubiegać się o ten ważny urząd — powiedział tygodnikowi. Jesienią wysyłał rządowi niemieckiemu sygnały, że ma inne opcje, w styczniu rozmawiał o tym z panią kanclerz. Od stycznia jego decyzja o nie kandydowaniu stała się bardziej stanowcza — dodał.
To właśnie doprowadziło go do decyzji o zaprzestaniu ubiegania się o kierowanie EBC. Po piątkowym spotkaniu z Angelą Merkel ogłosił, że odejdzie z Bundesbanku 30 kwietnia. Najwyraźniej postanowił zrezygnować z tej kariery, bo uznał ją za nic nie wartą, bez możliwości awansu.