Zastanawiam się, czy to przypadek, że opisane tam obawy anonimowych ekspertów o wielkość zasobów gazu łupkowego i koszty jego wydobycia pojawiają się kilka dni po tym, gdy firmie brytyjskiej 3Legs Resources udało się potwierdzić występowanie gazu łupkowego na ich polskich koncesjach.

Komu zależy na tym, by gaz, który jest w skałach (choć na początku rzeczywiście niełatwo było uwierzyć w „gaz w kamieniu"), w tych łupkach pozostał?

Po pierwsze tym, którzy go nie mają ? w myśl zasady, że najgłośniej szczeka pies, który się najbardziej boi. To tak jak z węglem. Najbardziej za odnawialnymi źródłami energii i unijnym pakietem klimatycznym jest np. Skandynawia, która go po prostu nie ma. Po drugie, są Francuzi, którzy mają łupki. Ale mają i atom, więc doskonale wiedzą, ile na sprzedaży tej technologii mogą zarobić. Po trzecie, są nasi wschodni sąsiedzi. A przecież to od dostaw ich gazu jesteśmy uzależnieni, więc nie byliby szczęśliwi, gdybyśmy nagle za niego podziękowali (warto przypomnieć czasy, gdy Polska miała w planach kupno części gazu z Norwegii).

Przypomnę, że gdy w Polsce stawiano pierwsze elektrownie wiatrowe, w telewizji pokazywano zdjęcia krów, które jakoby z tego powodu przestały dawać mleko. Teraz antyłupkowe lobby straszy świecącymi studniami i płonącą wodą lecącą z kranu, bo jest zmieszana z gazem. To dopiero początek naszej drogi po gazowe bogactwo. Antyłupkowe lobby wymyśli niejedną bajkę, w którą zapewne niestety wielu uwierzy.