Równocześnie padają ostrzeżenia, że czeka nas los krajów, które wpadły w kłopoty. Prezydent Lech Wałęsa lansował ideę przekształcenia Polski w drugą Japonię. Później popularne było nawoływanie, by Polska stała się drugą Irlandią. Z kolei ulubionym zajęciem opozycji było straszenie opinii publicznej, że Polska stanie się drugą
Argentyną, a obecnie się słyszy, że czeka nas los Grecji.
O ile straszenie Polski katastrofą gospodarczą jest absolutnie nieuzasadnione i świadczy o niewiedzy, o tyle słuszne jest nawoływanie do naprawy finansów państwa. Warto się jednak zastanowić, czy jest sens podsuwania przykładów krajów, które odnoszą nietuzinkowe sukcesy rozwojowe. Japonia w drugiej połowie XX wieku stała się drugą potęgą gospodarczą świata, Irlandia zaś dzięki właściwej polityce gospodarczej do niedawna była liderem wzrostu gospodarczego w Europie.
Gospodarka Japonii od kilkunastu lat pozostaje w stagnacji, a Irlandia padła ofiarą globalnego kryzysu finansowego. Oba te kraje mają poważne kłopoty z finansami publicznymi. Natychmiast powstaje pytanie, czy nadzwyczaj szybkie tempo wzrostu nie prowadzi do wypalenia się gospodarek i po okresie ponadprzeciętnej prosperity następują chude lata. Japonia i Irlandia, których rozwój gospodarczy określany był mianem cudu, wydaje się potwierdzać tezę, że tak właśnie jest.
Powyższego wzorca rozwojowego nie potwierdzają jak dotąd Chiny, choć coraz częściej pojawiają się głosy, że temu krajowi grozi spowolnienie wzrostu gospodarczego. Wskazują na to pogarszające się niektóre wskaźniki statystyczne.