Trudne chwile dla finansów publicznych

W tym roku rząd powinien zacząć pożyczać pieniądze od inwestorów już na poczet przyszłorocznych wydatków

Publikacja: 29.08.2011 04:21

Tabela nr. 1

Tabela nr. 1

Foto: Rzeczpospolita

Zadłużenie Skarbu Państwa na koniec czerwca 2011 roku wzrosło o 9,3 mld zł (1,2 proc.) i wyniosło 752,2 mld zł. Z tej kwoty 72,7 proc. stanowił dług denominowany w złotych (73,1 proc. miesiąc wcześniej). Według informacji Ministerstwa Finansów, uważnie analizowanych przez inwestorów, w 2012 roku zapadają obligacje rynkowe o wartości 105,3 mld zł. Zapadalność długu zagranicznego sięga zaś kwoty 3,6 mld euro.

Pozwala to w przybliżeniu oszacować przyszłoroczne potrzeby pożyczkowe brutto, które wyniosą 140 – 150 mld zł. Sądzę, że Ministerstwo Finansów, które zrealizowało już ponad 90 proc. tegorocznych potrzeb pożyczkowych, wykorzystując wciąż sprzyjające warunki rynkowe, powinno jeszcze przed końcem roku rozpocząć prefinansowanie potrzeb przyszłorocznych. Byłoby to postępowanie w warunkach dużej niepewności ze wszech miar wskazane. Podobnie jak utrzymywanie relatywnie wysokiej poduszki płynnościowej (ok. 50 mld zł).

Dane z kolejnych miesięcy potwierdzają, że na koniec tego roku deficyt budżetu państwa może być o 8 – 10 mld zł niższy od zapisanego w budżecie. Wyniesie więc 30 – 32 mld zl. Deficyt całego sektora finansów publicznych powinien spaść do 4,9 – 5,1 proc. PKB. Problemem nie jest jednak, o czym już wielokrotnie mówiliśmy, budżet tegoroczny, lecz przyszłoroczny. Wystarczy rzucić okiem na zaniechany przez rząd projekt, którego nie udało się przeforsować przed wyborami. Dla przypomnienia – tabela nr 1.

Jak widać, większość podstawowych założeń makroekonomicznych, jakimi przy projektowaniu pozycji fiskalnej posługiwał się dotychczas rząd, jest z całą pewnością nieaktualna. Prawdę powiedziawszy, była już nieaktualna w momencie ich prezentacji.

Podobnie zresztą mają/miały się sprawy z założeniami dotyczącymi wielkości nominalnych (porównaj tabela nr 2).

Urealnienie założeń do projektu przyszłorocznego budżetu według wielkości prognozowanych przeze mnie wskazuje, że zamiast 270,8 mld zł dochodów podatkowych można oczekiwać co najwyżej 250 mld zł, a kwota sięgająca 329,6 mld planowanych wydatków może wzrosnąć do ponad 340 mld zł. Oznaczałoby to, że dla osiągnięcia 25 – 28 mld zł deficytu dochody niepodatowe musiałyby wynieść 59 – 62 mld zł przy prognozowanych 18,5 mld zł oraz wykonanych w tym roku ok. 39 mld zł. Jest to kompletnie nierealistyczne.

A skoro tak, to mamy kłopot. Dla zmieszczenia się na ścieżce konwergencji (spadek deficytu sektora finansów poniżej 3 proc. PKB) potrzebne by było znalezienie oszczędności w wydatkach lub zwiększenie przyszłorocznych dochodów do kwoty nie mniejszej niż 39 – 42 mld zł. Takie zadanie jest wykonalne jedynie w przypadku podniesienia obciążeń podatkowych, parapodatkowych lub obu z nich oraz drastycznych oszczędności w wydatkach.

Dałoby się to zrobić, ale nie sądzę, żeby jakikolwiek rząd podjął się takiego zadania ani przed, ani po wyborach. Politycy nawet nie chcą dziś jeszcze o tym mówić. Nie bez powodu: zacieśnienie fiskalne tej skali zepchnęłoby nasz wzrost gospodarczy poniżej 1,0 proc. Stąd realistyczna ocena sytuacji wskazuje, że zaproponowana ścieżka konwergencji fiskalnej zostanie złagodzona, a deficyt budżetu państwa pozostanie na poziomie zbliżonym do tegorocznego wykonania. Deficyt sektora spadnie zaś o 0,5 – 0,8 pkt proc. do 4,0 – 4,2 proc. PKB. Oznaczać to będzie, że mniejsze niż planowano dostosowanie fiskalne odbywać się będzie wciąż poza budżetem państwa. Skala redukcji deficytu zależy od determinacji rządu. Może ona być mniejsza lub większa w zależności od odwagi sięgnięcia po środki równoważenia budżetu znajdujące się w dobrze już rozpoznanym, dostępnym od ubiegłego roku, menu.

W mojej ocenie umiarkowane, sięgające 1,0 – 1,2 proc. PKB, złagodzenie ścieżki konwergencji fiskalnej będzie tolerowane przez rynek finansowy. A to dlatego, że podobne procesy odstępstw od zaostrzania polityki fiskalnej, uzasadnione rachitycznym wzrostem PKB, zachodzić będą w większości europejskicj krajów, w tym w największych: w Niemczech, we Francji, a niektóre rządy, jak w Danii, uruchomią nawet nowe pakiety stymulacyjne. Rewizja planów zacieśnienia fiskalnego nastąpi również w USA.

Autor jest głównym ekonomistą Polskiej Rady Biznesu

Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Opinie Ekonomiczne
Żeby się chciało pracować, tak jak się nie chce
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Jak przekuć polskie innowacje na pieniądze
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego warto pomagać innym, czyli czego zabrakło w exposé ministra Sikorskiego
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne