Zadłużenie Skarbu Państwa na koniec czerwca 2011 roku wzrosło o 9,3 mld zł (1,2 proc.) i wyniosło 752,2 mld zł. Z tej kwoty 72,7 proc. stanowił dług denominowany w złotych (73,1 proc. miesiąc wcześniej). Według informacji Ministerstwa Finansów, uważnie analizowanych przez inwestorów, w 2012 roku zapadają obligacje rynkowe o wartości 105,3 mld zł. Zapadalność długu zagranicznego sięga zaś kwoty 3,6 mld euro.
Pozwala to w przybliżeniu oszacować przyszłoroczne potrzeby pożyczkowe brutto, które wyniosą 140 – 150 mld zł. Sądzę, że Ministerstwo Finansów, które zrealizowało już ponad 90 proc. tegorocznych potrzeb pożyczkowych, wykorzystując wciąż sprzyjające warunki rynkowe, powinno jeszcze przed końcem roku rozpocząć prefinansowanie potrzeb przyszłorocznych. Byłoby to postępowanie w warunkach dużej niepewności ze wszech miar wskazane. Podobnie jak utrzymywanie relatywnie wysokiej poduszki płynnościowej (ok. 50 mld zł).
Dane z kolejnych miesięcy potwierdzają, że na koniec tego roku deficyt budżetu państwa może być o 8 – 10 mld zł niższy od zapisanego w budżecie. Wyniesie więc 30 – 32 mld zl. Deficyt całego sektora finansów publicznych powinien spaść do 4,9 – 5,1 proc. PKB. Problemem nie jest jednak, o czym już wielokrotnie mówiliśmy, budżet tegoroczny, lecz przyszłoroczny. Wystarczy rzucić okiem na zaniechany przez rząd projekt, którego nie udało się przeforsować przed wyborami. Dla przypomnienia – tabela nr 1.
Jak widać, większość podstawowych założeń makroekonomicznych, jakimi przy projektowaniu pozycji fiskalnej posługiwał się dotychczas rząd, jest z całą pewnością nieaktualna. Prawdę powiedziawszy, była już nieaktualna w momencie ich prezentacji.
Podobnie zresztą mają/miały się sprawy z założeniami dotyczącymi wielkości nominalnych (porównaj tabela nr 2).