Koncerny samochodowe w Europie, mimo mijających kwartałów, wciąż nie mogą otrząsnąć się z kryzysowego szoku. Zgodnie z opublikowanymi we wtorek danymi organizacji producentów ACEA, w I kwartale sprzedaż aut w Unii Europejskiej skurczyła się o niemal 8 proc. Marzec był zaś szóstym kolejnym miesiącem spadków, najsłabszym pod względem sprzedaży od kilkunastu lat. I chociaż polski rynek wygląda na tym tle nie najgorzej (sprzedaż w I kwartale wzrosła w porównaniu z fatalnym ubiegłym rokiem), to powodów do otwierania szampana na pewno nie ma.

Firmy motoryzacyjne próbują więc ratować się ucieczką do przodu. W ostatnim czasie na rynek trafiły m.in. nowe, małe modele Skody, VW, czy Fiata. W najbliższych tygodniach zaplanowano premiery peugeota 208 i hybrydowej toyoty yaris.

Czy nowe modele wystarczą, żeby ożywić rynek? Pomoże to pewnie przyciągnąć do salonów więcej klientów indywidualnych. Kto wie – może nawet wielu z nich skusi się na nowe auto (tym bardziej, że producenci obniżają równocześnie ceny)?

O kondycji sektora w dużej mierze decydują jednak firmy, które na kupno samochodów pod wpływem impulsu się nie zdecydują. A nastroje w przedsiębiorstwach są coraz słabsze. Podobnie jak ochota do przeprowadzania w nich znaczących inwestycji. Nie zmieni się to, dopóki na rynki nie wróci spokój, a gospodarka nie zacznie stabilnie rosnąć. W tym czasie producenci samochodów nie będą mogli spać spokojnie.