Jak to możliwe? Sposób jest bardzo prosty. Co więcej, nic nie trzeba robić. I na tym właśnie „nicnierobieniu" polega cała sztuka. Pewnie jakaś część z nas zdaje sobie sprawę z tego, że zamrożenie kwoty wolnej od podatku, progu podatkowego czy kosztów uzyskania przychodu wpływa na wysokość podatków, jakie płacimy. Ja też zdawałem sobie z tego sprawę, ale dziś wiem, że moje oczy były tylko ledwo otwarte. Teraz mam je szeroko otwarte. Więcej, można by mnie posądzić o wytrzeszcz oczu. A w dodatku rozbolała mnie od tego głowa. Wszystko przez raport fundacji Centrum Analiz Ekonomicznych CenEA. To jego przeczytanie szeroko otworzyło mi oczy. A jeśli ktoś do tej pory miał wątpliwości, jak skuteczny jest Jacek Rostowski w zapewnianiu wpływów do budżetu, to za chwilę nie będzie ich miał.
Od 2009 roku mamy nową skalę podatkową, dwie stawki 18 i 32 oraz dzielący je próg dochodowy na poziomie 85 528 złotych. Wciąż ten sam. Taką samą mamy też od kilku lat kwotę wolną od podatku, koszty uzyskania przychodu oraz limit ulgi na dzieci. Fundacja policzyła, że gdyby wszystko to co roku było waloryzowane tak jak granica dochodów, po której przekroczeniu przestajemy płacić składki na ZUS, to dziś wartości dotyczące wszystkich tych aspektów byłyby wyższe o przeszło 16 proc. Próg podatkowy wynosiłby 111 390 zł. Kwota wolna sięgałaby prawie 3600 złotych. Dziś wynosi 3091. Wzrosłyby koszty uzyskania przychodu, a i ulgę na dzieci mielibyśmy wyższą. Ale Jacek Rostowski o tych pozycjach jakby zapomniał na lata. Dziś wiadomo też, że na przyszły rok też o nich nie pamiętał.
4,5 miliarda złotych – tyle dzięki tej niepamięci zarobi w 2014 roku budżet państwa. W tej kwocie są oszczędności wynikające z tegorocznych zmian podatkowych, ale mają one w tej sumie symboliczny udział. Za 2013 rok nasze podatki będą wyższe, według fundacji, o ponad 4,3 miliarda złotych. Ile zatem od trzech lat już zarabiał na nas budżet państwa? Chciałbym, żeby Jacek Rostowski przedstawił takie wyliczenia. Ale to pewnie tylko marzenie ściętej głowy. Tak samo jak marzeniem okazała się wiara w to, że wyższa stawka podatku VAT będzie obowiązywała tylko tyle, ile przy jej wprowadzaniu obiecał rząd.
Nie wiem dlaczego, ale gdy zastanawiałem się nad podsumowaniem tego felietonu, Brzechwa pojawił mi się w głowie: „Na kanapie siedzi leń, nic nie robi cały dzień. O, wypraszam to sobie! Jak to? Ja nic nie robię?" I od razu odpowiedź: A gdzie, Panie Ministrze, prawdziwa reforma finansów publicznych? Czekamy już na nią sześć lat.