Reklama

Prof. Sławiński: Wzrost w cieniu strat startupów

Niezależność od rządu agencji promujących innowacje jest co najmniej tak samo ważna jak niezależność banku centralnego.

Publikacja: 03.10.2025 04:35

Prof. Sławiński: Wzrost w cieniu strat startupów

Foto: Adobe Stock

Gdy po globalnym kryzysie finansowym lat 2007–2008 wzrost gospodarczy w krajach wysoko rozwiniętych okazał się uporczywie niski, ekonomiści zaczęli zadawać sobie pytanie, czy aby nie zaczyna się materializować sformułowana przez Alwina Hansena w 1939 r. hipoteza sekularnej stagnacji. Mówi ona, że połączenie spadku podaży pracy i spowolnienia postępu technologicznego może prowadzić do trwałego obniżenia tempa wzrostu PKB.

Prawie wszystko już było

W wydanej w 2016 r. książce „Przyspieszenie i spadek amerykańskiego wzrostu” Robert Gordon starał się pokazać, że właśnie czeka nas takie trwałe spowolnienie wzrostu, ponieważ wynalazki, które wdrożono do masowej produkcji w XX wieku zaspokoiły już nasze podstawowe potrzeby, takie jak choćby wygodne mieszkania i szybki transport. I tak w istocie się stało. Przeciętny obywatel w krajach rozwiniętych żyje dzisiaj wygodniej i higieniczniej niż królowie w średniowieczu.

Robert Gordon uznał, że skoro nasze podstawowe potrzeby zostały zaspokojone, to nowe wynalazki nie wygenerują już tak dużego, jak dawniej, popytu na inwestycje, co trwale osłabi tempo wzrostu. Piętrzący się od lat nadmiar oszczędności w przedsiębiorstwach zdawał się potwierdzać tę tezę, ponieważ oznaczało to, że popyt na inwestycje stał się trwale zbyt słaby, by wchłonąć całość oszczędności.

Europejscy ekonomiści postulują dzisiaj, by utworzona niedawno Europejska Rada ds. Innowacji miała te same filary skuteczności co DARPA

W latach 90. oczekiwano, że rewolucja informatyczna spowoduje przyspieszenie wzrostu. Przejawem towarzyszącego jej optymizmu był boom na giełdach wywołany masowymi zakupami akcji spółek, które wprawdzie przynosiły straty, ale wierzono, że z czasem przyniosą zyski. Boom załamał się w 2000 r. (słynne pęknięcie bańki internetowej – red.), a na dodatek okazało się, że rewolucja informatyczna przyniosła wprawdzie wzrost wydajności, ale nie był on ani duży, ani trwały. Do dzisiaj mamy świeżo w pamięci, że nieomal do końca zeszłej dekady wzrost gospodarczy i jego perspektywy były w krajach rozwiniętych tak słabe, że banki centralne prawie nie podnosiły stóp procentowych.

Reklama
Reklama

Z czasem jednak indeksy na amerykańskich giełdach zaczęły mówić coś innego. Zaczęły rosnąć szybko ceny akcji wielkich firm technologicznych, które wyrosły z małych startupów, a po wejściu na giełdę potrzebowały stosunkowo niewielu lat, by przynosić duże zyski.

Niezależność i kompetencje

Zaczęło być wtedy widać, że wprawdzie amerykańska gospodarka traciła konkurencyjność w produkcji szeregu tradycyjnych dóbr przemysłowych, czego przykładem był przemysł motoryzacyjny, ale jednak stale się unowocześniała. Przejawem tego było tempo wzrostu wydajności, które w USA w ciągu ostatnich dwóch dekad było wyższe niż w Europie i Japonii.

U źródła amerykańskiej przewagi technologicznej było utworzenie w 1958 r. agencji DARPA (Defense Advanced Research Projects Agency) zajmującej się finansowaniem rozwoju nowych technologii. Na początku chodziło o uzyskiwanie przewagi technologicznej w przemyśle obronnym, ale później finansowane przez DARPA innowacje promieniowały na całą amerykańską gospodarkę, która stawała się coraz nowocześniejsza.

Jakie były najważniejsze źródła skuteczności DARPA?

Po pierwsze, jej decyzje o przyznawaniu grantów podejmowano niezależnie od rządu. Dzięki temu DARPA finansowała technologie naprawdę przełomowe. Gdyby rząd mógł decydować, to – biorąc pod uwagę jego krótki (wyborczy) horyzont decyzyjny – wspierałby także istniejące już branże – te, które już odniosły sukces, i te, które popadły w kłopoty.

Reklama
Reklama

Drugą przyczyną sukcesu DARPA było to, że w ciałach decydujących o przydziale środków na realizację przedkładanych projektów zasiadają nieomal wyłącznie naukowcy reprezentujący nauki przyrodnicze, ponieważ to oni mają kompetencje, by ocenić, czy jakaś koncepcja jest nie tylko nowa, ale ma także szanse powodzenia.

Europejscy ekonomiści postulują dzisiaj, by utworzona niedawno Europejska Rada ds. Innowacji miała te same filary skuteczności co DARPA.

Czytaj więcej

Szef Nvidii: AI skróci tydzień pracy do 4 dni, część zawodów zniknie

Złowróżbne straty

Dzisiaj – podobnie jak przed pęknięciem bańki internetowej w 2000 r. – znowu słyszymy zewsząd, że dzięki postępowi technologicznemu wkrótce wszystko zmieni się na lepsze. Problem w tym, że samo ogłaszanie wszem i wobec, że jakaś nowa technologia jest fantastyczna i przełomowa, nie wystarczy. Efekty jej zastosowania muszą przełożyć się z czasem na masową sprzedaż, by zwróciły się poniesione nakłady. Tymczasem, jak dokumentuje to w swoich kolejnych publikacjach Jeffrey Funk, sytuacja pod tym względem uległa dużej zmianie. W przeciwieństwie do tego, jak było jeszcze do niedawna, przeważająca większość nowych startupów – w tym jednorożców o wartości przekraczającej 1 mld dol. – przynosi od lat znaczące straty i nie bardzo widać, kiedy się z nich wydobędą.

Czytaj więcej

Spekulacyjna bańka w sztucznej inteligencji. Przebudzenie będzie bolesne

Przyczyn tego stanu rzeczy jest kilka. Na końcu jednak strukturalną przyczyną jest to, że badania nad przełomowymi technologiami trwają obecnie znacznie dłużej niż kiedyś, a ich koszty wykładniczo rosną. Można pocieszać się, że AI, umożliwiająca automatyzowanie wielu etapów wytwarzania dóbr i usług, przyniesie z czasem trwały wzrost wydajności.

Reklama
Reklama

Jeśli jednak nie będzie on tak duży, jak się tego wciąż oczekuje – a poważne wątpliwości ma w tym względzie noblista Daron Acemoglu – to inwestorzy giełdowi zaczną zastanawiać się, czy nadal mają komfort karmienia się swoim bezkrytycznym wcześniej optymizmem.

O autorze

Andrzej Sławiński

Profesor w Katedrze Ekonomii Ilościowej SGH, w przeszłości członek RPP i dyrektor Instytutu Ekonomicznego NBP

Gdy po globalnym kryzysie finansowym lat 2007–2008 wzrost gospodarczy w krajach wysoko rozwiniętych okazał się uporczywie niski, ekonomiści zaczęli zadawać sobie pytanie, czy aby nie zaczyna się materializować sformułowana przez Alwina Hansena w 1939 r. hipoteza sekularnej stagnacji. Mówi ona, że połączenie spadku podaży pracy i spowolnienia postępu technologicznego może prowadzić do trwałego obniżenia tempa wzrostu PKB.

Prawie wszystko już było

Pozostało jeszcze 93% artykułu
/
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Reklama
Opinie Ekonomiczne
Prof. Orłowski: Koniec drożyzny?
Opinie Ekonomiczne
Katarzyna Kucharczyk: List w obronie przedsiębiorców
Opinie Ekonomiczne
Aleksandra Ptak-Iglewska: Butelka symbolem cwaniactwa
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Nocna prohibicja pełna hipokryzji
Opinie Ekonomiczne
Witold M.Orłowski: Zły nastrój Moody’s
Reklama
Reklama