Reklama
Rozwiń

Federacja to zadanie na pokolenia

Chciałbym wierzyć, że przygotowania Polski do przyjęcia euro ?dałoby się zamknąć w 5–6 lat – mówi prof. Jerzy Osiatyński, członek Rady Polityki Pieniężnej.

Publikacja: 01.04.2014 13:26

Federacja to zadanie na pokolenia

Foto: Fotorzepa, Robert Gardziński Robert Gardziński

Rz: W związku z sytuacją na Wschodzie część polityków i ekonomistów postuluje, by Polska na poważnie zaczęła przygotowania do przyjęcia euro. Jakie jest pana zdanie?

Profesor Jerzy Osiatyński:

Nieoczekiwanie znaleźliśmy się w innym świecie, z mocno nadwerężonym poczuciem politycznej i gospodarczej stabilności oraz z koniecznością zmian w myśleniu o priorytetach gospodarczego i politycznego rozwoju Polski i Europy. Do tej pory te dwa plany – polityczny i gospodarczy – na których toczyła się debata o strefie euro, traktowano w Polsce rozdzielnie. W planie politycznym skupialiśmy się na warunkach zmiany konstytucji i potrzebie zapewnienia poparcia społecznego dla euro. Agresja Rosji na Ukrainę postawiła na porządku dnia pytanie o możliwie szybkie i mocne zakotwiczenia Polski w strukturach europejskich. Te nowe okoliczności nie zwalniają nas od rachunku ekonomicznego, z rzetelnej oceny naszej zdolności do utrzymania zdolności do sprostania konkurencji zarówno wewnątrz obszaru euro, jak i w UE w ogóle.

Jakie są największe wyzwania?

Przygotowania gospodarcze Polski do przyjęcia euro nie mogą się ograniczać tylko do formalnego wypełnienia kryteriów z Maastricht. Po pierwsze można mieć wątpliwości, czy same kryteria gwarantują makroekonomiczną stabilność. Po drugie nasza konkurencyjność nie może się opierać tylko na stale jeszcze taniej – ale już nie najtańszej – sile roboczej. Nie utrzymamy konkurencyjności bez eksportu naszej myśli technicznej, wzornictwa, produktów, w których jest wielki udział polskiej wartości dodanej.

Reklama
Reklama

Nowe okoliczności nie zwalniają nas z oceny zdolności do sprostania konkurencji w obszarze euro.

Jaka jest realna data wejścia do strefy euro?

Zależy to od naszej determinacji w zmienianiu struktury gałęziowej gospodarki. Chciałbym wierzyć, że przygotowania te dałoby się zamknąć w 5–6 lat. Z drugiej strony nie umiem dziś odpowiedzieć na pytanie, w którą stronę zmierza strefa euro. Na ile budowane w tej chwili nowe struktury UE, np. jej nowy, wspólny system nadzoru bankowego, będą wpływały na polską gospodarkę. Moje wątpliwości dotyczą też struktury systemu fiskalnego. Przecież w gruncie rzeczy mówimy o potrzebie stworzenia swego rodzaju federacji państw UE. To zadanie na pokolenia.

Trudno sobie wyobrazić federację europejską z budżetem na poziomie 1 proc. PKB, jak teraz. Musiałyby powstać podatki europejskie albo zwiększyć się udział poszczególnych krajów.

Tak jest. Powiedzmy, że udział budżetów krajowych w budżecie UE trzeba będzie zwiększać przez wiele lat o 2–3 pkt proc. rocznie. Ale to wymaga powstania nowych struktur administrowania budżetem, nie mówiąc już o procedurach jego uchwalania. Proces federalizacji, skądinąd niezbędny do normalnego funkcjonowania obszaru wspólnego pieniądza, wymaga zupełnie innych rozwiązań instytucjonalnych niż te, które legły u podstaw wspólnego obszaru euro. W tworzeniu tych instytucji powinniśmy uczestniczyć, także już jako członkowie strefy euro. Ale to zadanie, które prawdopodobnie będą kończyć wasze dzieci.

W jakiej mierze to, co się dzieje na Wschodzie, wpływa na wzrost gospodarczy w Polsce?

Reklama
Reklama

Nieco obniży dynamikę PKB, zapewne w bieżącym roku o 0,1–0,2 pkt proc. Zwykle redukcja stopy wzrostu hamuje naciski inflacyjne, ale w Polsce obecnie takiej presji nie ma. Może natomiast wystąpić nowy czynnik zakłócający. Mogą się zmienić priorytety polityki obronnej. Kiedy dowiadujemy się, że w nowej sytuacji następuje realokacja wojsk, odbywają się dodatkowe manewry itp., to muszą się z tym wiązać dodatkowe koszty i państwo będzie musiało znaleźć źródła finansowania.

A co z wymogiem Brukseli, abyśmy ograniczali deficyt finansów publicznych?

Jeśli zwiększenie wydatków na obronność objęłoby więcej niż jeden kraj UE, to mogłoby to wpłynąć na pewną modyfikację polityki UE w zakresie pilnowania kryteriów fiskalnych.

Nie widać w rządzie chęci szybkiego wyjścia z procedury nadmiernego deficytu.

Moja ocena polityki rządu nie jest tak krytyczna. Widzę, że działania podjęte w ostatnich latach, w tym w 2013 r., dają rezultaty. Wykonanie deficytu na koniec ubiegłego roku i wpływy do budżetu w pierwszych miesiącach tego są wyraźnie lepsze, niż oczekiwano. W listopadzie Komisja Europejska żądała od nas, pomijając skutki dla budżetu wynikające ze zmiany w OFE, dodatkowych cięć fiskalnych w 2014 r. na 0,4 pkt. proc. PKB, czyli ok. 8 mld zł, a w 2015 r. na 1 proc. PKB, czyli ok. 17 mld zł. Najprawdopodobniej takie zacieśnienie przyczyniłoby się do osłabienia dynamiki PKB i pogorszenia wskaźników zatrudnienia. Nie należy się dziwić, że ani poprzedni, ani obecny minister finansów nie przebierał nogami, by dodatkowo zwiększać bezrobocie. Niewykluczone, że w obliczu lepszych wyników fiskalnych 2013 r. za kilka tygodni KE uzna, że wystarczą niższe dostosowania.

Skoro wzrost gospodarki nie będzie stwarzał presji inflacyjnej, to dlaczego RPP mocniej nie obniżyła stóp?

Reklama
Reklama

W gospodarce ważne są stabilność i przewidywalność. Członek RPP musi więc zadać sobie pytanie, czy będzie w stanie utrzymać te niższe stopy procentowe co najmniej przez następne 1,5 roku. To nie może być instrument, którym rusza się często w górę i w dół. Druga kwestia, której można by się obawiać, mocniej tnąc stopy, to za tani pieniądz, który zachęca do różnych działań spekulacyjnych na rynku nieruchomości, złota, metali kolorowych. Uwzględniając jedno i drugie, uważam, że powinniśmy możliwie jak najdłużej utrzymywać stopy na obecnym poziomie. Nie widzę dobrych powodów do ich podnoszenia nawet do końca przyszłego roku.

—rozmawiali

Agnieszka Kamińska i Krzysztof Adam Kowalczyk

Jerzy Osiatyński

– w latach 1992–1993 minister finansów, wcześniej szef Centralnego Urzędu Planowania. Poseł na Sejm X, I, II i III kadencji. W okresie 2007–2013 przewodniczący rady naukowej Instytutu Nauk Ekonomicznych PAN, 2010–2013 – doradca społeczny prezydenta RP, a od od grudnia 2013 r. członek RPP.

Rz: W związku z sytuacją na Wschodzie część polityków i ekonomistów postuluje, by Polska na poważnie zaczęła przygotowania do przyjęcia euro. Jakie jest pana zdanie?

Profesor Jerzy Osiatyński:

Pozostało jeszcze 97% artykułu
Reklama
Opinie Ekonomiczne
Greenpeace: Strategia PGE, czyli węgiel Schroedingera
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Modlin odbudowuje się po PiS-ie
Opinie Ekonomiczne
Monika Różycka: Taniec zamiast rozkazu. O modelach przywództwa
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Jak wziąć cła na celownik i odwinąć się Trumpowi?
Opinie Ekonomiczne
Monika Różycka: Taniec zamiast rozkazu. Struktury stadne w korporacjach
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama