Przyjęcie przez przywódców UE ambitnego celu redukcji emisji CO2 do 2030 r. bez przygotowania asekuracyjnych poduszek m.in. dla Polski i innych krajów Grupy Wyszehradzkiej, grozi drastycznym wzrostem cen energii. I tym, że zakłady przemysłowe zaczną się wynosić znad Wisły czy Wełtawy nad cieśninę Bosfor lub rzekę Jangcy. Zmieni się tylko miejsce emisji CO2. ?I liczenia zysków.

Z informacji napływających z Brukseli wynika, że blisko jest do satysfakcjonującego Polskę porozumienia. Gdyby jednak coś poszło nie tak i np. zabrakło przedłużenia prawa polskich elektrowni do darmowych emisji CO2 czy transferu części uprawnień emisyjnych z bogatych krajów UE do słabiej rozwiniętych, Ewa Kopacz nie powinna porozumienia podpisywać. Niech wtedy zagra na czas i – jak w futbolu – wykopie piłkę na daleki aut, skoro otwarte postawienie weta miałoby siłę użycia politycznej broni atomowej.

W takich okolicznościach opóźnienie gry dałoby politykom z 28 krajów UE czas na refleksję. W proekologicznym zapamiętaniu Europa nie powinna zapominać o gospodarce. W razie zapaści  – jak przekonaliśmy się w trakcie kryzysu – usługi pierwsze zaczynają zwalniać ludzi, bezrobocie rośnie i załamuje się konsumpcja – jeden z kluczowych silników gospodarki. Nie liczmy też, ?że uda się gospodarkę Unii oprzeć wyłącznie na filarze innowacji, skoro w tej dziedzinie dużo silniejsze ?od Europy okazują się nacje Ameryki i Azji.

Stabilne zatrudnienie milionom Europejczyków może dać tylko przemysł. Nie bez powodu Amerykanie tak bardzo zabiegają o reindustrializację swojego kraju. Trwający trzy dekady eksport miejsc pracy do Chin nadwerężył strukturę społeczną wielu miast, powiatów, okręgów przemysłowych – od Wschodniego Wybrzeża po Zachodnie. Dziś  fabryki znowu powstają w USA. Ba, o ulokowaniu tam swoich zakładów myślą koncerny europejskie. Wszystko dzięki konkurencyjnym cenom energii z gazu z łupków, który wszak bezemisyjny nie jest. Nie bez powodu Stany – drugi co do wielkości „producent" CO2 po Chinach – nie rwą się do ograniczania emisji.

Drodzy politycy z UE, zanim dobijecie targu w sprawie klimatu, pomyślcie ?o tysiącach miejsc pracy, które w wyniku nieliczącej się z realiami gospodarczymi polityki możecie wyrzucić ?z Europy. Gdy pozbawieni miejsc pracy robotnicy wystawią wam rachunek ?w wyborach lub, co gorsza, na ulicy, będzie za późno ?na korektę zbyt ambitnych celów klimatycznych.