Ale to zarzut nie do nas, bo nasze praktyki stoją dla wszystkich otworem. Pomimo naszych wysiłków, akcji profilaktycznych i uświadamiających, część chorych po prostu nie chce się leczyć.Z drugiej strony jednak, gdyby chcieli do nas przyjść wszyscy zapisani, większość poradni splajtowałaby w kilka miesięcy. Podstawowa stawka kapitacyjna na pacjenta wynosi 96 zł rocznie, co daje 8 zł brutto na miesiąc. Za taką kwotę nie da się zlecić podstawowych badań, nie mówiąc już o kosztach wizyty. A ma wystarczyć lekarzowi nie tylko na leczenie pacjenta, ale utrzymanie poradni, zakup leków i recept czy specjalnych programów komputerowych, bez jakich wkrótce nie będą mogli przyjmować chorych.
Rozumiem, że lekarze rodzinni wielokrotnie to ministerstwu uświadamiali?
Nie bardzo mieli okazję, bo mimo bezustannie deklarowanej przez nas gotowości do rozmów, resort nie pali się do spotkań z nami. Minister zdrowia nie tylko nie chciał z nami rozmawiać na temat założeń pakietu onkologicznego, który od stycznia zniesie limity w onkologii, ale nie poinformował nas o ostatnich planach. O tym, że stracimy „katarkowe", dowiedzieliśmy się z mediów.
Przecież uchwalenie pakietu kolejkowego poprzedziły konsultacje społeczne?
Owszem, wysłaliśmy nasze uwagi do ministerstwa, ale żadne z nich nie zostały przez nie uwzględnione w pakiecie kolejkowym, dokumencie, który, moim zdaniem, stanowi wyrwany z kontekstu fragment napisanego przez onkologów „Cancer planu". Prawda jest taka, że możemy wymieniać się dokumentami, ale nic nie zastąpi poważnej rozmowy, jaką, naszym zdaniem, ministerstwo powinno odbyć z lekarzami rodzinnymi, onkologami i być może także specjalistami z innych dziedzin. Zawarliśmy to w stanowisku z 11 października.
Grozicie w nim niepodpisaniem kontraktów z NFZ na rok 2015.