Od roku w polskich szpitalach obowiązują przepisy, które gwarantują pracownikom medycznym normy bezpieczeństwa w kontakcie z ostrymi narzędziami. Regulacje, owszem, są, ale okazuje się, że nie spełniają swojego zadania.
– Przed wejściem w życie rozporządzenia w placówkach medycznych dochodziło do ok. 100 zakłuć ostrymi narzędziami dziennie. Nie mamy dokładnych szacunków, ale widzimy, że liczba ta nawet wzrosła – tłumaczy prof. Andrzej Gładysz z Katedry i Kliniki Chorób Zakaźnych Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu.
Chodzi o rozporządzenie ministra zdrowia w sprawie bezpieczeństwa i higieny pracy przy wykonywaniu prac związanych z narażeniem na zranienia ostrymi narzędziami. Przepisy miały chronić zwłaszcza pielęgniarki, które są narażone na zakłucia zużytymi igłami, a w konsekwencji na zarażenie wirusowym zapaleniem wątroby typu B lub C czy HIV.
Dlatego minister zdrowia w rozporządzeniu zobowiązał dyrektorów szpitali, żeby opracowali i wdrożyli procedury postępowania ze zużytymi narzędziami, szkolili personel w zasadach bezpieczeństwa i eliminowali źródła wypadków przy pracy.
– Ryzyko zakażeń nie zmalało, ponieważ zarządzający w szpitalach nie analizują przypadków zakłuć i nie robią szkoleń – podkreśla prof. Gładysz. Jest zdania, że aby bezpieczeństwo się poprawiło, dyrektorzy powinni robić cykliczne spotkania z pracownikami i szukać źródła problemu.