Rz: Jakie klauzule niedozwolone nagminnie pojawiają się w umowach deweloperskich? Czy klienci są w stanie zmienić ich treść, zwłaszcza teraz, gdy rynek uległ schłodzeniu?
Krzysztof Bramorski:
Wraz z uspokojeniem rynku nieruchomości oraz wzrostem ilości realizowanych projektów deweloperskich zmieniła się pozycja klienta, a co za tym idzie, rzadziej spotyka się deweloperów próbujących stosować krzywdzące nabywcę wzorce umów i niedających pola do negocjacji.
Najczęściej jeszcze stosowane klauzule umowne, które powinny wzbudzać czujność klientów, to dysproporcje w konsekwencjach opóźnień w wykonaniu umowy – łagodne dla dewelopera i drastyczne dla klienta, nieproporcjonalność przyczyn rozwiązania umowy przez strony, duża tolerancja dla dewelopera w zakresie ostatecznego kształtu przedmiotu umowy, który często zastrzega sobie np. prawo zmiany stosowanych materiałów czy choćby zmiany ostatecznej powierzchni mieszkania. Pojawiają się również próby skracania okresów rękojmi na części bądź całość lokalu. Niektórzy deweloperzy, nie dopuszczając możliwości negocjowania umowy, umieszczają w niej jednocześnie klauzulę stanowiącą, że wszystkie jej postanowienia zostały wynegocjowane indywidualnie. Warto wyraźnie powiedzieć, że jeśli taki zapis nie odpowiada rzeczywistości, łatwo będzie go obalić, a co za tym idzie, pozycja dewelopera w ewentualnym sporze ulegnie znaczącemu osłabieniu.
Czy pana zdaniem sporządzanie umów zgodnie z tzw. katalogiem zasad umowy deweloperskiej stworzonym przez Polski Związek Firm Deweloperskich zlikwidowałoby nieuczciwe praktyki?