– Pracownik naszego biura wraz z klientami brał udział w castingu na najemcę 26-metrowej kawalerki przy ul. Miłej. Cena wywoławcza: 1,8 tys. zł. Chętnych zaproszonych na tę samą godzinę: kilkunastu. Po podniesieniu ceny do 2 tys. zł zostało trzech. Wygrał klient z gitarą na plecach. Wpadł w oko córce właścicielki – opowiada Jacek Kriese, szef agencji Okazja.
Duży popyt, a małą podaż już we wrześniu wykorzystują właściciele mieszkań na wynajem. – Ceny czynszu we wrześniu wzrastają o 5 – 15 procent – ocenia Krzysztof Kieszkowski z agencji Polanowscy Nieruchomości. Castingi organizują nie tylko właściciele mieszkań, ale też studenci, którzy szukają współlokatora do wynajmowanego już mieszkania.
– Ten, kto liczy na znormalnienie rynku w październiku, przeliczy się, bo do boju przystąpią studenci, których nie pomieszczą akademiki – przewiduje Jacek Kriese. – Na normalność można liczyć najwcześniej w listopadzie. Co nie znaczy, że wtedy będzie taniej – zastrzega pośrednik.
Dodaje, że ceny najmu poszybowały w górę – praktycznie nie ma już mieszkań w Warszawie za 1 tys. zł. – W naszym biurze pojawiła się oferta za 700 zł. Ale nie wzbudziła tak ogromnego zainteresowania, jak sądziliśmy. Przypuszczalnie niektórzy poszukujący myśleli, że to błąd w druku. Oferta dotyczyła tymczasem dwupokojowego mieszkania w bloku na Grochowie. Jeden pokój był zamknięty na klucz, bo właścicielka trzyma tam swoje rzeczy, a mieszka gdzie indziej – opowiada szef Okazji. Według niego na wysokie ceny najmu wpływa szczupłość oferty. – Spora część mieszkań mogłaby teoretycznie zasilić najem, ale czeka – od wielu miesięcy – na kupca. Z kolei najemców przybywa, bo coraz większa ich liczba odchodzi z kwitkiem z banku, gdzie starali się o kredyt hipoteczny – tłumaczy Jacek Kriese. – Nadal wielu posiadaczy mieszkań nie zdaje sobie sprawy, że wolny pokój może przynosić dochód znacznie wyższy niż dwa lata temu, gdy dominowała podaż. Pojawił się nawet przelicznik: wynosi od 30 do 90 zł za mkw., przy czym najczęściej oscyluje wokół 50 – 60 zł za mkw. – dodaje.
Gorączkę na rynku napędzają dziś studenci. Ale jak ocenia pośrednik Stanisława Podsiadło z Intra Nieruchomości, nie są oni mile widzianymi najemcami, jak również klientami biur pośrednictwa.