Po wyroku Sądu Najwyższego ws. reprywatyzacji - komentarz

Trzeba przyznać, że amerykańscy Żydzi, oburzeni przerwaniem prac nad ustawą reprywatyzacyjną, wykazali się dużą naiwnością. Sądzili, że przepisy naprawdę mogą zostać uchwalone. My nad Wisłą dawno już z tej naiwności zostaliśmy wyleczeni.

Publikacja: 31.03.2011 20:13

Od początku lat 90. w Polsce wszystkie kolejne rządy planowały swoje ustawy reprywatyzacyjne. W ciągu 20 lat powstało wiele projektów. Żadnego nie udało się przeforsować. Powód był zawsze ten sam: brak pieniędzy w budżecie.

Wiedzą o tym byli właściciele kamienic, dworów, nieruchomości ziemskich, więc informacje o kolejnej legislacyjnej porażce przyjęli z chłodną obojętnością. Są świadomi, że dla nich jedyną drogą do odzyskania własności są wieloletnie batalie sądowe. Cierpliwe znoszenie upokorzeń jest przy tym bezwzględnie pożądane, gdyż urzędnicy, a także sądy, piętrzą kolejne przeszkody.

 

Agencja Nieruchomości Rolnych oferuje np. byłym właścicielom ich własność na zasadzie pierwokupu. Składa propozycje typu: jeśli pan nie chce kupić, to sprzedamy pana dawną własność komuś innemu. Sprawy nie polepszył Naczelny Sąd Administracyjny, który orzeczeniem sprzed tygodnia utrudnił życie starającym się o rekompensaty zabużanom. W urzędach wojewódzkich uzasadnienia odmownych decyzji dotyczących zwrotu brzmią jak scenariusze kiepskich komedii.

Dlatego z dużym niepokojem oczekiwano w czwartek na werdykt Sądu Najwyższego, który mógł dobić i tak ledwo pełzającą reprywatyzację. Sąd stwierdził, że roszczenia byłych właścicieli nie przedawniły się i nadal mogą oni dochodzić swoich praw. Sukces jest jednak połowiczny, bo mogą żądać tylko majątku lub odszkodowań, ale nie utraconych korzyści.

Zbliżają się wybory i pewnie z ust najważniejszych polityków znowu padną deklaracje o konieczności rozliczenia się z przeszłością i zamknięcia wstydliwej karty. Jak jednak zaufać państwu, którego głowa urzęduje w prywatnych nieruchomościach Koniecpolskich, a prezydent stolicy rezyduje w dobrach Leszczyńskich?

Od początku lat 90. w Polsce wszystkie kolejne rządy planowały swoje ustawy reprywatyzacyjne. W ciągu 20 lat powstało wiele projektów. Żadnego nie udało się przeforsować. Powód był zawsze ten sam: brak pieniędzy w budżecie.

Wiedzą o tym byli właściciele kamienic, dworów, nieruchomości ziemskich, więc informacje o kolejnej legislacyjnej porażce przyjęli z chłodną obojętnością. Są świadomi, że dla nich jedyną drogą do odzyskania własności są wieloletnie batalie sądowe. Cierpliwe znoszenie upokorzeń jest przy tym bezwzględnie pożądane, gdyż urzędnicy, a także sądy, piętrzą kolejne przeszkody.

Matura i egzamin ósmoklasisty
Egzamin 8-klasisty: język polski. Odpowiedzi eksperta WSiP
Prawo rodzinne
Rozwód tam, gdzie ślub. Szybciej, bliżej domu i niedrogo
Nieruchomości
Czy dziecko może dostać grunt obciążony służebnością? Wyrok SN
Prawo w Polsce
Jak zmienić miejsce głosowania w wyborach prezydenckich 2025?
Prawo drogowe
Ważny wyrok dla kierowców i rowerzystów. Chodzi o pierwszeństwo