Mieszkańcy Wesołej, jednej z dzielnic na obrzeżach Warszawy, z niepokojem obserwują, jak w sąsiedztwie ich willi wyrasta osiedle. Niby nic w tym złego, ale w każdym z tych domów znajduje się, bagatela, po dziewięć lokali.
– Jak to możliwe, skoro miejscowy plan dopuszcza na tym terenie tylko zabudowę jednorodzinną, a nie wielorodzinną – pyta jedna z mieszkanek Wesołej.
Domy oglądał już nadzór budowlany, nie dopatrzył się jednak naruszenia prawa. Deweloper zapewnia zaś, że wszystko jest w porządku i że buduje zgodnie z pozwoleniem, a ono nic nie mówi o tym, ile może w danym budynku sprzedawać lokali. Kilka już zresztą sprzedał, następne są zarezerwowane.
Z dwóch więcej
Od wielu lat, a konkretnie od 16 grudnia 2002 r., obowiązuje definicja domu jednorodzinnego, która mówi, że mogą w nim być dwa samodzielne mieszkania albo jeden lokal użytkowy i jeden mieszkalny (patrz ramka). Zawiera ją art. 3 pkt 2a prawa budowlanego.
– Deweloperzy stosują jednak różne triki, żeby obejść ten przepis – mówi Bogdan Dąbrowski, radca prawny. Budują np. domy jednorodzinne z dwoma lokalami, a następnie, po zgłoszeniu zakończenia budowy, dzielą je na mniejsze. Dużo też zależy od daty uchwalenia miejscowego planu.
Stary plan
Do 16 grudnia 2002 r. obowiązywało rozporządzenie ministra gospodarki przestrzennej i budownictwa z 14 grudnia 1994 r. w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie. Zawierało ono definicję, która dopuszczała domy jednorodzinne z maksymalnie czterema lokalami.
– W obrocie prawnym jest wiele planów miejscowych uchwalonych przed 16 grudnia 2002 r. – mówi Mariola Berdysz, dyrektor fundacji Wszechnica Budowlana. Wciąż wielu starostów wydaje pozwolenia na budowę małych domów mieszkalnych (czterolokalowych) na terenach przeznaczonych pod budownictwo jednorodzinne, stosując definicje zawarte w tekście miejscowego planu, albo interpretują zapisy planu, stosując definicje z obowiązujących w dacie uchwalenia planów. Tym samym posługują się interpretacją celowościową.