Takie zmiany przyjął wczoraj rząd. Chodzi o założenia do projektu ustawy o charakterystyce energetycznej budynków.
Pierwotnie założenia przewidywały, że nikt nie sprzeda mieszkania na rynku wtórnym, jeżeli nie będzie miał certyfikatu energetycznego. Brak świadectwa miałby automatycznie oznaczać nieważność aktu notarialnego. Rząd jednak zdecydował się z tego pomysłu wycofać.
Zgodnie z przyjętymi wczoraj rozstrzygnięciami kupujący będzie mógł w ciągu dwóch tygodni od zawarcia umowy sprzedaży, a najemca od umowy najmu zwrócić się do sprzedającego (wynajmującego) o dostarczenie certyfikatu energetycznego. Zbywca (wynajmujący) będzie miał dwa miesiące na jego przekazanie. Jeżeli tego nie zrobi, nabywca lub najemca będzie mógł sporządzić go na własny koszt i zażądać zwrotu pieniędzy.
Dzisiaj certyfikaty energetyczne obowiązkowo muszą posiadać nowe budynki. Bez tego inwestor nie załatwi formalności końcowych związanych z budową.
Jeśli chodzi o mieszkania i domy, to przepisy już teraz wymagają certyfikatu przy zbywaniu lokali na rynku wtórnym. Nie przewidują jednak żadnych sankcji za ich brak. Notariusz informuje tylko strony transakcji, że kupujący może żądać certyfikatu od sprzedającego, rzadko jednak korzystają z tego uprawnienia. Certyfikaty w obrocie wtórnym nieruchomościami są więc fikcją. Prawdopodobnie dalej tak będzie po zmianie przepisów.