Eksperci odpowiedzialni za ochronę alarmują, że cenne budynki są opuszczone lub celowo zaniedbywane przez właścicieli, którzy czekają, aż kłopotliwy obiekt runie, a w jego miejscu będzie można zbudować coś przynoszącego zysk. Zdarzają się też tajemnicze nocne pożary i niewyjaśnione podpalenia.
Według Narodowego Instytutu Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów tylko np. w 2020 r. płonęło 28 zabytkowych willi, pałaców, dworków, chałup, stajni karczm czy młynów. Tysiące zabytków, które cudem przetrwały dwie wojny, PRL, powodzie i wichury, giną z ludzkiej ręki, dla zysku, a często ze zwykłej głupoty.
Za symboliczną złotówkę
Zabytki, które należą do gmin, tak jak wiele pustostanów odchodzą w niebyt z powodu braku pieniędzy. Prywatni właściciele mają prawny obowiązek je remontować i dbać o nie.
Jak mówi Marian Kwapiński, wieloletni pomorski konserwator zabytków w Gdańsku, najgorzej było po 2004 r., gdy Polska weszła do Unii Europejskiej. Wówczas po liberalizacji przepisów prywatni inwestorzy mogli nabyć niemal dowolny zabytek za symboliczną złotówkę, a po roku czy dwóch sprzedać po rynkowej cenie.
Czytaj więcej: