Formalności budowlane już niedługo będą prostsze - mówi wiceminister budownictwa Janusz Żbik

O tym, dlaczego obowiązujące przepisy utrudniają załatwienie formalności budowlanych i czy uda się to szybko zmienić – opowiada wiceminister transportu, budownictwa i gospodarki morskiej Janusz Żbik

Aktualizacja: 06.02.2012 15:06 Publikacja: 06.02.2012 08:11

Legalizacja samowoli budowlanej będzie o wiele droższa. Opłata ma być równa połowie wartości budynku

Legalizacja samowoli budowlanej będzie o wiele droższa. Opłata ma być równa połowie wartości budynku

Foto: Fotorzepa, Seweryn Sołtys Seweryn Sołtys

Według Banku Światowego Polska jest na szarym końcu, jeżeli chodzi o prosty i szybki sposób załatwiania formalności budowlanych. W 2010 r. w rankingu tego banku znajdowaliśmy się na 154. miejscu, a w zeszłym roku już na 164. Zgadza się pan z tą oceną?

Janusz Żbik:

Niestety, tak.

Jaki jest powód, że polskie prawo budowlane jest mało przyjazne dla inwestora?

Przyczyn jest wiele. Główną są ciągłe zmiany. Prawo budowlane z 1994 r. było ponad 70 razy nowelizowane. Trudno więc wymagać, by przepisy były ze sobą spójne. Co ciekawe, kolejne nowelizacje miały uprościć zasady załatwiania formalności budowlanych, tymczasem przyniosły skutek odwrotny. Różnego typu postępowania administracyjne, np. o wydanie pozwolenia na budowę, prowadzi się bowiem według stanu prawnego obowiązującego w danym dniu. Do podobnych spraw stosuje się więc różne przepisy. Gubią się w tym zarówno urzędnicy, jak i obywatele. Coraz mniej inwestycji realizuje się także na podstawie prawa budowlanego, a coraz więcej z zastosowaniem tzw. specustaw. W tej chwili jest ich osiem. Dotyczą one budowy dróg, kolei, rurociągów gazowych, inwestycji na Euro 2012 etc. Te ustawy nigdy by nie powstały, gdyby w szybki i prosty sposób można było załatwić formalności na podstawie prawa budowlanego.

Jak więc przeciętny obywatel ma poradzić sobie z formalnościami towarzyszącymi budowie, skoro sami urzędnicy mają trudności?

Wiem, że nikomu nie jest łatwo. Chcemy to zmienić. W tej chwili w ministerstwie trwają intensywne prace nad nowym prawem budowlanym. Nie chcemy bowiem nowelizować po raz kolejny dotychczasowego, gdyż powstałby jeszcze większy chaos niż obecnie.

Czego może więc spodziewać się inwestor?

Oczywiście znacznych uproszczeń. Mniej czasu spędzi w urzędach i szybciej załatwi swoje formalności. Przede wszystkim planujemy zmniejszyć do niezbędnego minimum liczbę wydawanych decyzji. W większości wypadków inwestor nie będzie musiał starać się w ogóle o pozwolenie na budowę. Będzie ono potrzebne tylko wówczas, gdy inwestycja wymaga postępowania środowiskowego lub ma wpływ na działki sąsiadów.

Jak nowe procedury będą wyglądały w praktyce?

Inwestor w starostwie złoży wniosek o wydanie zgody budowlanej, w którym obowiązkowo określi usytuowanie oraz rodzaj obiektu, który planuje wybudować. Starosta sprawdzi prawidłowość i kompletność zgłoszenia i w terminie 30 dni wyda inwestorowi dziennik budowy, uprawniający do rozpoczęcia robót, lub wniesie sprzeciw. Procedura będzie więc zbliżona do tej, która obecnie istnieje w wypadku budowy niewielkich obiektów i prostych robót budowlanych. Obecnie, jak pani doskonale wie, na wydanie pozwolenia na budowę czeka się 65 dni, a zdarza się, że i dłużej. Zanim się je uzyska, urzędnik musi przeprowadzić postępowanie administracyjne, w którym może uczestniczyć wiele stron. W razie zaś sporu budowa może stanąć na wiele lat.

Ale to nie wszystko. Z ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym zostaną wykreślone przepisy o decyzji o warunkach zabudowy oraz realizacji celu publicznego. Nie oznacza to, że zapanuje pełna dowolność i np. wśród bloków zaczną wyrastać znienacka domy jednorodzinne. Inwestor nie będzie mógł sytuować obiektu, jak zechce. Będzie musiał to robić zgodnie z przepisami urbanistycznymi wydawanymi przez ministra właściwego do spraw budownictwa po wcześniejszym zajęciu stanowiska przez gminę. Te regulacje zastąpią miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego na tych terenach, gdzie go nie ma. Oczywiście nadal będą obowiązywały przepisy dotyczące sytuowania obiektu na działce.

A sąsiedzi? Z tego, co pan mówi, wynika, że nie będą mieli żadnego wpływu na to, co powstanie za płotem. W tej chwili, jeżeli starosta dojdzie do wniosku, że działka sąsiednia znajduje się w obszarze oddziaływania obiektu, który ma powstać, daje sąsiadom prawo uczestniczenia na prawach strony w postępowaniu o pozwolenie na budowę. Mogą więc wyrazić swoje zdanie na temat tego, co powstanie.

W sytuacji, w której inwestycja będzie oddziaływała na sąsiednie działki, starosta nie przyjmie zgłoszenia, tylko nałoży obowiązek uzyskania pozwolenia na budowę. Stronami takiego postępowania będą sąsiedzi.

W jaki sposób ustali obszar oddziaływania?

Ustali go projektant, a starosta zweryfikuje. Wspomniany obszar wyznacza się wokół np. domu, który zamierza się budować. Robi to starosta na podstawie przepisów odrębnych. Ich lista jest długa. Są na niej wszystkie regulacje techniczno-budowlane oraz tzw. ochroniarskie, dotyczące np. ochrony zabytków, środowiska. Jednym z najważniejszych aktów na tej liście jest rozporządzenie ministra infrastruktury z 12 kwietnia 2002 r. w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie. Wystarczy, że planowany dom będzie stał w odległości przewidzianej we wspomnianym rozporządzeniu i że w żaden inny sposób nie wpływa na zagospodarowanie działki sąsiedniej, np. nie przesłania domu, nie zabiera światła czy słońca. Wtedy starosta nie powiadomi sąsiada. Gdyby jednak miał być wybudowany np. przy granicy sąsiedniej posesji, jej właściciel lub użytkownik będzie już stroną.

Nie boi się pan, że skoro większość formalności budowlanych zostanie ograniczona do zgłoszenia, to może dojść do różnego typu nieprawidłowości?

Jeżeli inwestor oszuka, to poniesie odpowiedzialność. Tak samo będzie w wypadku projektanta i sprawdzającego. Im będzie groziła dodatkowo odpowiedzialność zawodowa, mogą stracić prawo do wykonywania zawodu. Oceni to nadzór budowlany. Sprawdzi m.in., czy budowany obiekt w sposób istotny narusza zasady ładu przestrzennego, warunki techniczne budynków albo inne przepisy. Jeżeli tak, to będzie miał prawo wezwać inwestora do usunięcia naruszeń, dając mu jednocześnie na to termin. To będzie taka żółta kartka, ostrzeżenie. Dopiero potem, jeśli to nie poskutkuje, mają prawo wstrzymać budowę. Oczywiście od tej zasady będą wyjątki wówczas, gdy istnieje bezpośrednie zagrożenie życia. I co ważniejsze, nadzór ustali także, czy uchybienia są rezultatem nieprawidłowo wydanego oświadczenia przez projektanta, czy też przekroczenia uprawnień kierownika budowy. Jeżeli dojdzie do wniosku, że tak jest, skieruje wobec tych osób sprawę do postępowania dyscyplinarnego.

Oczywiście, może dochodzić do sytuacji, w których osoba trzecia uzna, że poniosła wymierne straty. Wtedy w drodze powództwa cywilnego może żądać odszkodowania w sądzie.

Planujemy też zmienić zasady legalizacji obiektów postawionych niezgodnie z prawem. Wszystko po to, by nikomu nie opłacało się budować z naruszeniem przepisów. Mianowicie za uporządkowanie sytuacji prawnej nielegalnie wybudowanego obiektu inwestor będzie musiał zapłacić 50 proc. jego wartości.

Taka zmiana przysporzy powiatowemu nadzorowi budowlanemu pracy, tymczasem nie od dziś wiadomo, że brakuje w nadzorze ludzi i środków.

Dlatego chcemy powołać do życia 100 okręgowych inspektoratów zamiast obecnych powiatowych. Dzięki temu zamiast wydawać pieniądze na 376 siedzib i na zatrudnianie personelu pomocniczego, przeznaczymy je na zatrudnienie nowych inspektorów i sprzęt dla nich.

Uwalniając procesy inwestycyjne, musimy wzmocnić nadzór nad nimi. Ta inspekcja nie tylko kontroluje procesy inwestycyjne, ale także bezpieczeństwo użytkowania obiektów budowlanych, co ma bezpośredni wpływ na liczbę katastrof budowlanych. Wykonuje swoje zadania w stanach wyższej konieczności, takich jak katastrofy czy powodzie, na terenach osuwiskowych czy w ekstremalnych warunkach pogodowych mogących spowodować katastrofę.

Dwa lata temu w tym samym gabinecie rozmawiałam z ówczesnym wiceministrem infrastruktury Olgierdem Dziekońskim. Minister Dziekoński miał podobne plany do pańskich i nic z nich nie wyszło. Myśli pan, że tym razem się uda?

Obecnie sytuacja jest inna. Jest początek kadencji Sejmu, czyli mamy dobry czas na zmiany systemowe. Mamy doświadczenia, praca ministra Dziekońskiego nie pójdzie na marne. Ponadto nowe przepisy budowlane należą do priorytetów rządu. W swoim exposé premier Donald Tusk zapowiedział wprowadzenie uproszczeń w załatwianiu formalności budowlanych i skrócenie czasu ich załatwiania. Pracujemy teraz w dużym tempie, mamy terminy wyznaczone przez premiera i musimy ściśle się ich trzymać, ale na szczęście w resorcie te prace rozpoczęły się osiem miesięcy temu.

Założenia mają być gotowe w czerwcu, a projekt nowej ustawy – do końca tego roku. Chcemy, by nowe przepisy weszły w życie jak najszybciej. Planujemy jednak wprowadzić długie vacatio legis (tj. sześć miesięcy), aby wszyscy zainteresowani mieli wystarczająco dużo czasu na zapoznanie się z nimi.

A konstytucja? Nie obawia się pan zarzutów w przyszłości, że nowa ustawa narusza konstytucję? Rok temu Trybunał Konstytucyjny orzekł niezgodność z ustawą zasadniczą nowelizacji prawa budowlanego, którą skierował do niego prezydent Lech Kaczyński. Trybunałowi nie spodobały się uproszczenia z tej ustawy.

Znamy dokładnie to orzeczenie. Nowe przepisy nie będą powielać zarzutów podniesionych przez TK. Wyrok TK jest dla nas określeniem ram, w jakich możemy się poruszać. Zarówno założenia, jak i nowa ustawa będą sprawdzane pod względem zgodności z konstytucją.

Według Banku Światowego Polska jest na szarym końcu, jeżeli chodzi o prosty i szybki sposób załatwiania formalności budowlanych. W 2010 r. w rankingu tego banku znajdowaliśmy się na 154. miejscu, a w zeszłym roku już na 164. Zgadza się pan z tą oceną?

Janusz Żbik:

Pozostało 97% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów