Przy dochodzeniu zwrotu nieruchomości nie może być żadnych wątpliwości. Tymczasem pojawiły się one, gdy Janusz O. wystąpił do wojewody mazowieckiego o zwrot zespołu dworsko-parkowego we wsi Wkra pod Glinojeckiem. Wniosek złożył w 2002 r., gdy dworek, przejęty na cele reformy rolnej i użytkowany przez miejscowy PGR, był jeszcze w jako takim stanie. Dziś jest już kompletną ruiną.
Trzy różne nazwiska
Do 1939 r. w dworku mieszkała rodzina Tadeusza Sujkowskiego, właściciela 500-hektarowego majątku ziemskiego. Janusz O. wystąpił jako jego spadkobierca. Zniszczona jednak została księga wieczysta, która by to potwierdziła. Nie wynika to również z postanowienia o nabycia spadku po Annie S. i Annie O., która miała być jedynym spadkobiercą Tadeusza Sujkowskiego – stwierdził wojewoda. Nie wiadomo także, kto był właścicielem majątku w 1944 r. W różnych dokumentach, jak protokół przejęcia nieruchomości, ewidencja nieruchomości przejętych na cele reformy rolnej czy w pismach urzędów ziemskich do Wydziału Hipotecznego Sądu Grodzkiego, pojawiają się trzy różne nazwiska spadkodawcy. Natomiast sprawozdanie z działalności Referatu Rolnego wskazuje jako właściciela przejętego majątku jeszcze inną osobę, Czesława Sujkowskiego.
– Na ogół ziemianie, zwłaszcza większe rodziny, skrupulatnie przeprowadzali postępowania spadkowe i przechowywali dokumenty własnościowe – mówi adwokat Piotr Boroń z Kancelarii Góralczyk-Rychlicki-Boroń w Krakowie. – Były jednak liczne rodzeństwa, a historyczne realia spowodowały, że rodziny rozjechały po świecie i czasem nawet nie znają swoich krewnych. Albo znają imię i nazwisko jakiejś osoby, ale nie członków ich rodzin – dodaje.
Pozostają poszukiwania w archiwach, w księgach kościelnych, w aktach stanu cywilnego. Niekiedy, pojawiają się jednak osoby twierdzące, że nabyły prawa spadkowe do jakiejś nieruchomości, ale nie mogą wykazać pokrewieństwa z odległymi rodzinami.
Sądy nie miały wątpliwości
Wojewoda uznał, że Janusz O. (a po jego śmierci Juliusz O.) nie wykazał, że jest spadkobiercą właściciela majątku. Nie można też było uznać za taki dowód informacji Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie o przyznaniu Jauszowi O. 9 tys. euro odszkodowania za użytkowanie ziemi w czasie okupacji. Nie mógł więc domagać się wszczęcia postępowania dotyczącego tego majątku. Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie nakazał ponownie zbadać sprawę. Wojewoda i minister rolnictwa powtórzyli jednak, że w tej sytuacji postępowanie administracyjne musi być umorzone. Podtrzymał ją WSA, oddalając w 2013 r. skargę Juliusza O., i Naczelny Sąd Administracyjny, oddalając skargę kasacyjną.