Stwierdzając nieważność umowy kredytowej sąd powinien zbadać i wskazać jej skutki dla frankowicza. To sedno wyroku Sądu Najwyższego, pierwszego po wyroku TSUE z 3 października w sprawie Dziubak.
Ta sprawa różniła się od typowych sporów frankowych. Małżonkowie zaciągnęli najpierw kredyt złotowy na sfinansowanie budowy domu. Już wtedy bank zasugerował im, że będzie oferował kredyt indeksowany do franka, znacznie tańszego, i wkrótce przekonwertował im kredyt aneksem do umowy. Oferta banku wskazywała, że ryzyko walutowe jest niewielkie, w skrajnym przypadku może dojść do 20 proc., a realnie 9 proc. zmianę kursu należy uznać za drastyczną. Przeliczenie złotówek na franki nastąpiło według tabeli banku z dnia spłaty raty.
Małżonkowie długo nie czekali, by kurs franka gwałtownie wzrósł. Złożyli więc pozew, ale Sąd Okręgowy w Bydgoszczy, a następnie Apelacyjny w Gdańsku nie dopatrzył się nieprawidłowości w aneksie. Uznały, że jego treść była wynikiem negocjacji obu stron, tym bardziej że te same postanowienia zawarte były w regulaminie banku.
Czytaj także: Banki po Luksemburgu nie ustępują
Frankowicze odwołali się do Sądu Najwyższego. Ich pełnomocnik mec. Mariusz Korpalski argumentował, że aneks nie wskazywał kwoty kredytu we frankach, a zasady przeliczenia nie były jasne.