Niemiecka gazeta wraca wspomnieniami do gola-widmo, czyli kontrowersyjnego trafienia Geoffa Hursta w dogrywce finału mistrzostw świata 1966, gdy piłka odbiła się od poprzeczki, a następnie od linii bramkowej. Do dziś trwają dyskusje, czy ją przekroczyła, czy nie.
Wątpliwości miał także szwajcarski arbiter Gottfried Dienst, po konsultacji z asystentem Tofikiem Bachramowem gola jednak uznał. Anglicy wygrali 4:2 i jedyny raz w historii cieszyli się z tytułu.
Czytaj więcej
Rock and roll zagłuszył w Dausze muzykę klasyczną. Japończycy na kilka minut tak przygnietli Hiszpanów do pola karnego, że strzelili im dwa gole i zwyciężyli 2:1. Piłkarze z Kraju Kwitnącej Piłki wygrali grupę, choć jeszcze w przerwie meczu byli poza mundialem. Niemcy jadą do domu.
Niemcy do dziś z decyzją sędziego się nie pogodzili. "To był jeden z największych skandali w historii futbolu. To nigdy nie powinno się zdarzyć. Jak bramka Japonii przeciwko Hiszpanii" - twierdzi "Bild". "Była ona sprawdzana przez trzy minuty, bo piłka mogła wyjść poza boisko. W telewizji wygląda na to, że wyszła całkowicie, ale została zaliczona tak samo, jak trafienie Anglików na Wembley w 1966 roku".
Dziś mamy już VAR i sędziowie mogą korzystać ze wsparcia technologii. Ale to wciąż nie rozwiewa wszystkich wątpliwości. Tak jak w czwartek - czy Kaoru Mitoma, asystujący przy golu Ao Tanaki, zdążył zgarnąć piłkę jeszcze przed linią końcową? Analiza VAR wykazała, że piłka nie minęła linii całym obwodem.