Dwudziestoletni Grochowiak był bohaterem donosów do bezpieki, pisanych przez swojego kolegę literata Czesława Białowąsa. Dzięki sumiennej pracy tajnego współpracownika przetrwał niepublikowany dotąd wiersz autora „Ballady rycerskiej" o wyjątkowo „jasnej wymowie ideowej".
„Miasto szczerbate, miasto z twarzą krzywą" – tak bezlitośnie Stanisław Grochowiak określił w swoim wczesnym wierszu powojenny Wrocław, z którym związał się na dwa lata. Za namową Tadeusza Mazowieckiego podjął bowiem w sierpniu 1953 r. pracę w redakcji powstającego „Wrocławskiego Tygodnika Katolickiego". Prowadził dział literacki, licząc, jak wszyscy jego młodzi redaktorzy, że pismo stanie się tubą ambitnych i zdolnych literatów, słyszalną w całej Polsce. Sam zamieszczał w nim nie tylko swoją twórczość literacką, ale i publicystykę.
Grochowiak z zaprzyjaźnionymi Jackiem Łukasiewiczem i Władysławem Terleckim, wówczas studentami drugiego roku wrocławskiej polonistyki, tworzyli zespół, który poza pracą w „WTK" spotykał się także na zebraniach Koła Młodych Pisarzy przy Wrocławskim Oddziale Związku Literatów Polskich. Kondycja koła, powołanego, by czuwać nad przyszłymi literatami, szkolić ich i pomagać w debiutach, nie była w owym czasie najlepsza. Choć oficjalnie liczyło ponad 20 członków, na spotkania przychodzili nieliczni. Formalnie zrzeszenie w nim dawało asumpt do zostania tzw. licencjonowanym pisarzem, czyli członkiem (na początek kandydatem) ZLP. Młodzi ludzie w swoim gronie mieli możliwość dyskutowania nad próbami twórczymi, a co ważniejsze, poznania opinii opiekunów – uznanych już wówczas literatów.
Kołu Młodych szefował od 1952 r. Czesław Białowąs – poważany i lubiany przez kolegów, a zarazem zasłużony dla Urzędu Bezpieczeństwa, więc chroniony do tego stopnia, że we Wrocławiu funkcjonował z wybielonym życiorysem. Nikt nie wiedział, że zaledwie dwa lata wcześniej – w 1950 r. – przyczynił się do śmierci kilku osób z sokołowskiej partyzantki, aresztowania i skazania własnego brata oraz matki. Nikt też tym bardziej nie wiedział, że kontynuował tajną współpracę z policją polityczną we Wrocławiu pod pseudonimem Michał. Między innymi donosił na kolegów z Koła Młodych, szczególnie zaś na Łukasiewicza, Terleckiego i Grochowiaka, ponieważ jednym z wyznaczonych mu przez funkcjonariuszy WUBP zadań było zbieranie informacji o redaktorach „WTK".
Dzięki czujności oraz rzetelności w przygotowywaniu materiałów na temat „podejrzanych ideologicznie" kolegów, w „teczce pracy" Białowąsa w UB znalazł się niepublikowany do dzisiaj wiersz Grochowiaka pt. „Oda". W odręcznie napisanym doniesieniu agent ocenił, że autor tekstu „zajmuje o wiele bardziej wsteczne stanowisko, aniżeli w wypowiedziach oficjalnych". Nie sobie jednak przypisał zasługę tego „odkrycia", ale Adamowi Baronowi (ps. Andrzej Barski – wówczas młody literat studiujący medycynę). Kiedy bowiem w początkach maja 1954 r. na zebraniu Koła Młodych Grochowiak odmówił mu dostępu do swoich tekstów, Baron, wykorzystując nieobecność autora, sam wziął teczkę jego wierszy. Wątpliwościami co do ich „poprawności politycznej" podzielił się z zarządem Koła Młodych – Czesławem Białowąsem i Tadeuszem Mikołajkiem – pierwszy z nich, wypełniając poniekąd obowiązek służbowy, przepisał go więc do donosu: