Piłkarz bez logarytmu

Kazimierz Deyna był genialnym piłkarzem, ale chyba w jeszcze większym stopniu legendą. Stefan Szczepłek opisuje jej fenomen

Publikacja: 06.05.2012 16:00

Piłkarz bez logarytmu

Foto: EAST NEWS, Eugeniusz Warminski Eugeniusz Warminski

Kiedy mnie ktoś pyta, jak grał Kazimierz Deyna, nie bardzo wiem, co odpowiedzieć" – pisze Stefan Szczepłek. Pewnie, że nie wie, nie da się wyjaśnić, dlaczego kogoś kochasz – wystarczy ci, że jest.

Znajomi będą mówić, że bredzisz, odnajdujesz piękno w miejscach, gdzie go nie ma. Ale co to ma za znaczenie? Jakie znaczenie ma ustawienie stopy Deyny przy strzelaniu wolnych, a konkretnie, w którą łatę uderzał, żeby piłka w ostatniej chwili skozłowała przed bramkarzem albo tuż za murem zmieniła kierunek?

Zobacz na Empik.rp.pl

Albo jakiego koloru auta i w jakiej kolejności nabywał Kazimierz Deyna? Albo dlaczego nie przetrwała żadna para butów, w których grał Deyna, i czy koszulka, którą Deyna wręczył Szczepłkowi po meczu Manchesteru City z Legią 18 września 1978 r. na Łazienkowskiej, była przepocona, czy nie? I dlaczego w ogóle mu ją oddał? Co kogo obchodzi, że Deyna miał niskie ciśnienie?

Zakochanego obchodzi. Liczy się każdy szczegół, niezdarne gesty nabierają gracji, kaczy sposób chodzenia staje się tańcem, a błędy językowe zawsze można wybaczyć. W końcu Deyna był piłkarzem, a nie mówcą.

Stefan Szczepłek


"Deyna Marginesy 2012"

Choć nie tylko. Deyna z książki Stefana Szczepłka to nie piłkarz, ale mit. Dla ludzi, którzy mieli szczęście widzieć go na boisku, zwłaszcza na boisku Legii, Deyna jest częścią historii nie tylko klubu, ale Warszawy i – owszem – Polski lat 70. Na Łazienkowskiej odgrywał rolę najbardziej zbliżoną do króla, dla dzieciaków grających w Warszawie w piłkę był alfą i omegą futbolu, piłkarzem, który nawet jeśli grał źle, to i tak grał dobrze, bo Deyna nigdy nie grał źle. Dla amatorów smaczków obyczajowych i politycznych historia Deyny z książki Stefana Szczepłka pokazuje absurdy, wynaturzenia i dramaty gierkowszczyzny, które kiedyś traktowaliśmy śmiertelnie poważnie, bo tylko taki świat istniał.

Szczepłek pisze, że tylko jeden piłkarz współczesny przypomina mu Deynę – Zinedine Zidane. Mnie z Deyną bardziej kojarzy się Eric Cantona. Dziś już wiem, że Kazimierz Deyna – podobnie jak Cantona – nie był najlepszym piłkarzem świata. Ale – podobnie jak Francuz – był piłkarzem transcendentnym, to znaczy nosił w sobie geniusz, który wykraczał poza normy naturalne. Wykraczał inaczej niż u dzisiejszych robocopów futbolu. W grze Deyny nie było nic przewidywalnego, jak np. u Messiego czy Ronaldo. Z Deyny nie da się zrobić gry komputerowej, nie ma takiego logarytmu. Grał inaczej, strzelał inaczej, podawał inaczej, ruszał się inaczej niż wszyscy.

W przeciwieństwie do współczesnych herosów biznesu futbolowego był on też niezwykłą osobowością, gwiazdą w czasach, gdy charyzma nie była produktem reklamowym, tylko autentyczną aurą bijącą od człowieka. Później Cantona był taki jak Deyna. Obaj byli inni niż większość, obu za to kochali ludzie i obaj za swój charakter płacili wysoką cenę.

Książka Szczepłka jest najbardziej poruszająca w miejscach, gdzie autor daje wyraz swojej bezwarunkowej miłości do Kazimierza Deyny. Miłość to tragiczna, bo postać Deyny jest tragiczna. Po pierwsze, nie dane mu było rozwinąć skrzydeł, zagrać w najlepszych klubach Europy w czasach, gdy chciały go kupić, a on powinien był do nich trafić. Po drugie, wcześnie odszedł. Tragiczna, niewyjaśniona do końca śmierć jest częścią mitu Deyny, człowieka, który wolał „spalić się, zamiast zardzewieć", jak śpiewał o zupełnie kim innym Neil Young. Jest za kim tęsknić.

W zalewie mniej lub bardziej niedobrych książek okołopiłkarskich wydawanych przed Euro „Deyna" Stefana Szczepłka jest jak perła. Tak się składa, że jestem wyznawcą zarówno Deyny, jak i Szczepłka, więc nie bardzo wiem, co powiedzieć, żeby do jej kupna zachęcić niewierzących. Może tylko: kupcie, przeczytajcie i uwierzcie, że to wszystko prawda.

Kiedy mnie ktoś pyta, jak grał Kazimierz Deyna, nie bardzo wiem, co odpowiedzieć" – pisze Stefan Szczepłek. Pewnie, że nie wie, nie da się wyjaśnić, dlaczego kogoś kochasz – wystarczy ci, że jest.

Znajomi będą mówić, że bredzisz, odnajdujesz piękno w miejscach, gdzie go nie ma. Ale co to ma za znaczenie? Jakie znaczenie ma ustawienie stopy Deyny przy strzelaniu wolnych, a konkretnie, w którą łatę uderzał, żeby piłka w ostatniej chwili skozłowała przed bramkarzem albo tuż za murem zmieniła kierunek?

Pozostało jeszcze 86% artykułu
Literatura
„James” zrobił karierę na świecie. W rzeczywistości zakatowaliby go na śmierć
Literatura
Silesius, czyli poetycka uczta we Wrocławiu. Gwiazdy to Ewa Lipska i Jacek Podsiadło
Literatura
Jakub Żulczyk z premierą „Kandydata”, Szczepan Twardoch z „Nullem”, czyli nie tylko new adult
Literatura
Epitafium dla CK Monarchii: „Niegdysiejsze śniegi” Gregora von Rezzoriego
Literatura
Percival Everett „dopisał się” do książki Marka Twaina i zdobył Nagrodę Pullitzera