W ten sposób na temat fabryki snów rodzą się stereotypy, bardzo daleko odbiegające od rzeczywistości. Usiłuje to w swojej najnowszej książce pokazać publicysta i krytyk filmowy Łukasz Adamski. Przede wszystkim uprzytamnia on czytelnikowi, że Hollywood, które stało się „ikoną grzechu, rozpusty i totalnego odwrócenia wartości, które zbudowały USA", jest areną walki o duszę współczesnego człowieka.

Ta walka rozgrywa się zresztą także w duszach samych wielkich twórców filmowych. Bądź co bądź nie jest to opowieść o reżyserach kiczowatych widowisk, lecz prezentacja sylwetek artystów, którzy przebyli i przechodzą trudną drogę, pełną wewnętrznych zmagań, i którym udało się w swoich dziełach wyeksponować doświadczenia krańcowe. Bez takich doświadczeń religijność narażona jest na ryzyko, w tym zwłaszcza na to, że może przybierać postać pustego rytuału, bez zagłębiania się w ludzką kondycję. Jeśli tak się dzieje, nie budzi już emocji, więc i nie może liczyć na zainteresowanie twórców tej klasy co Martin Scorsese czy Abel Ferrara.

Adamski między innymi dowodzi, że nośnikiem wartości chrześcijańskich, nawet w zakamuflowanej formie, może być gatunek, który raczej wydaje się im obcy, czyli horror. I przytacza opinię jednego z biografów Alfreda Hitchcocka o tym, że w filmach tego wybitnego reżysera często pojawiał się motyw skazania osoby niewinnej, z czego można byłoby wysnuć wniosek, że Hitchcock nagminnie podejmował kwestię omylności ludzkiego sądu.

Tego rodzaju intrygujących wątków mamy w książce Adamskiego znacznie więcej. A do lektury zachęcają dodatkowo takie tematy jak konfrontacja Hollywoodu z czarnymi mitami Opus Dei czy papieża Piusa XII.