- Bolały mnie dwugłowy, podkolanowy, biodro, potem ręka, właściwie wszystko… Zaczęłam potykać się na własne nogi. Stan zapalny nie zszedł mi jeszcze po ostatnim wyścigu. Mam nadzieję, że niczego nie zerwałam. Teraz bardzo cierpię, ale jestem też szczęśliwa. Już jeden medal byłby wystarczający. Spełniłam marzenia, chyba wyczerpałam limit. To drugie podium to szczyt szczytów - mówi Zdziebło.
Jeśli złoty medal olimpijski, który zdobył w Tokio Dawid Tomala, wyleczył ją z kompleksów, to ten srebrny wywalczony w Eugene wyposażył naszą chodziarkę w sportową bezczelność, przynależną tylko najlepszym niezachwianą pewność siebie.
Katarzyna Zdziebło poprawiła rekord Polski o dziewięć minut
Trudno inaczej odebrać przebieg rywalizacji na 35 kilometrów, gdzie ruszyła do przodu już po starcie, nadając tempo całej stawce. Wstała o 3:30 nad ranem. Zjadła bułkę z dżemem i już 45 minut później siedziała z trenerem w autobusie, bo organizatorzy start zaplanowali bladym świtem, żeby uniknąć popołudniowych upałów.
Polkę napędzało rześkie, poranne powietrze. Jej tempo wytrzymała tylko mistrzyni świata Kimberly Garcia Leon. Liderki po 10 kilometrach miały już 28 sekund przewagi nad Qieyang Shijie, która kilka dni wcześniej zdobyła brąz.