W celestynowskim azylu na pilną pomoc czeka siedem dorosłych psów. Wyjątkowo źle znoszą mrozy, ponieważ nie posiadają podszerstka, czyli gęstej warstwy futra, które ochroniłoby je przed mrozem. – Mimo że mieszkają w ocieplonej budzie, trzęsą się z zimna. Ostatnio w desperacji robiliśmy im masaż rozgrzewający – mówi Aleksandra Grynczewska.
W Azylu pod Psim Aniołem też stosowane są takie „tymczasowe adopcje", ale tylko wówczas, gdy rodzina przygotowuje się do zabrania zwierzaka na stałe. – Nie ma obawy, że oddamy psiaka w niedobre ręce. Sprawdzamy tego przyszłego właściciela, mamy wszystkie namiary na te osoby, nie są anonimowe – zwraca uwagę Joanna Burakiewicz z fundacji Azylu pod Psim Aniołem. Pomysł zabierania zwierząt na czas mrozów uważa za dobry, choć niepozbawiony mankamentów.
– Ale takie kilkudniowe przetrzymanie psa w cieple nie przysłuży mu się, bo szybko traci odporność i gdy za dwa tygodnie znów ściśnie mróz, zwierzę w schronisku się wyziębi. Więc trzeba je zabrać na co najmniej kilka zimowych tygodni – zastrzega.
Do takiej akcji nie przystąpiło Schronisko na Paluchu. – Jakoś sami radzimy sobie z mrozem – uważa szefowa Palucha Wanda Dejnarowicz. Część psów została ewakuowana do specjalnego ciepłego „zielonego domku".
Ubierane są w dresy z czapkami, w boksach mają podwójną porcję słomy, dostają gorące jedzenie.
Wszystkie schroniska przyznają, że w ostatnich dniach dostają bardzo wiele sygnałów od mieszkańców o zamarzających bezdomnych lub porzuconych psach i kotach. Kotom wystarczy otworzyć piwnice i okna do kotłowni w blokach. Psiaki wymagają większej opieki.