Wyglądają jak wnuczek i dziadek, zwłaszcza że dobiegający trzydziestki Ingolf Wunder wciąż ma w sobie coś z chłopca. Widać, że łączy go nić porozumienia ze starszym o pół wieku Vladimirem Ashkenazym, a ten album jest po części przypomnieniem ich wspólnych korzeni artystycznych.
W życiorysach obu artystów ważną rolę odegrała Warszawa, tu zaczęły się ich kariery. Austriak Ingolf Wunder zdobył II nagrodę na Konkursie Chopinowskim w 2010 r., jurorzy ocenili wtedy wyżej Juliannę Awdiejewą, ale dziś to on jest bardziej rozpoznawalny w świecie. Dowodem jest ta płyta, bo firma Deutsche Grammophon złamała swą żelazną zasadę i po konkursie nie podpisała kontraktu ze zwycięzcą, lecz właśnie z Wunderem.
Vladimir Ashkenazy też był drugi na Konkursie Chopinowskim, ale 45 lat wcześniej, w 1955 r. Musiał uznać wyższość Polaka Adama Harasiewicza. Rosjanin potwierdził swój ogromny talent na konkursach w Brukseli i Moskwie, a gdy w następnej dekadzie osiadł na Zachodzie, stał się pianistą światowego formatu.
Dziś Ashkenazy to przede wszystkim znakomity dyrygent i z Filharmonią z Sankt Petersburga partneruje w nagraniach artystycznemu „wnukowi". Obaj postanowili wrócić do wspomnień, gdyż spotkali się w Koncercie e-moll Chopina.
Jak gra go Ingolf Wunder, wiemy dobrze, także z licznych pokonkursowych występów w Polsce. Tajniki muzyki Chopina poznał dogłębnie, pobierając nauki u Adama Harasiewicza. Austriak to pianista, któremu obce są wszelkie ekstrawagancje, więc jego interpretacja jest po chopinowsku perfekcyjna. Mimo tych zalet brak jej trochę młodzieńczej radości, która finałowemu Rondu przydałaby blasku.