Magdalena Kožená to prawdziwa gwiazda

Magdalena Kožená nie sprawiła zawodu publiczności w Filharmonii Narodowej. Pokazała, jak wiele emocji kryje się w dawnej muzyce i jak różnorodne bohaterki można nią sportretować.

Aktualizacja: 06.11.2014 08:39 Publikacja: 06.11.2014 08:20

Magdalena Kožená nie sprawiła zawodu publiczności w Filharmonii Narodowej

Magdalena Kožená nie sprawiła zawodu publiczności w Filharmonii Narodowej

Foto: materiały prasowe

Czeszka artystka nie jest śpiewaczką, która wszystko zamienia w złoto. Natura obdarzyła ją ładnym, naturalnie brzmiącym głosem, ale jednak jej Carmen sprzed dwóch lat była totalną porażką. Magdalena Kožená ma status światowej gwiazdy, więc koncern EMI postanowił nagrać z nią tę operę Bizeta, a dziś stara się o tym wydawnictwie nie pamiętać.

Ona sprawdza się najlepiej w tym, co pozornie proste. W utworach, w których inne artystki zachowują dostojny, emocjonalny chłód, odkrywa tysiące odcieni. Udowodnił to jej środowy występ w Warszawie. To był właściwie wieczór monotematyczny. Magdalena Kožená przygotowała wyłącznie utwory sprzed 400 lat Claudio Monteverdiego, kompozytora, który wciąż fascynuje, ale nie ułatwia zadania śpiewakom. Nie daje im materiału do wokalnych popisów, w odwiecznej dyskusji o tym, co ważniejsze: muzyka czy słowo, opowiada się za supremacją tego drugiego.

Zdaniem Monteverdiego muzyka ma służyć słowu.

A jednak potrafi wyrazić też najprawdziwszy dramat, co udowodniła Magdalena Kožená dwoma ariami cesarzowej Ottavii z opery Monteverdiego „Koronacja Poppei". Pierwsza („Disprezzata regina") przepełniona jest bólem, gdyż Ottavia dowiaduje się, że mąż ją zdradza. Druga („Addio Roma") to rozstanie z Rzymem, gdy Neron skazał ją na wygnanie. W obu hieratyczną muzykę wypełniła prawdziwymi, głęboko ludzkimi treściami.

Artystyczny kunszt pokazała zwłaszcza w innym utworze tego kompozytora: „Il combatimento di Tancredi e Clorinda". To ozdobiony muzyką fragment poematu „Jerozolima wyzwolona" Tassa, opisujący walkę rycerza krzyżowców Rinalda ze swą ukochaną Clorindą, która należy do wrogich mu Saracenów. Kto dziś czyta taką literaturę i wie, o co w niej chodzi? A jednak wystarczyło wsłuchać się w interpretację czeskiej gwiazdy, by to zrozumieć. Magdalena Kožená była zarówno narratorem, jak i uczestnikami owego dramatycznego pojedynku.

O kilku madrygałach Monteverdiego, które zaśpiewała tego wieczoru, nie wspomnę. To urokliwe drobiazgi, które wniosły odrobinę radości do pełnych dramatyzmu opowieści. Magdalenie Koženie towarzyszył szwajcarski zespół La Cetra, który od klawesynu prowadził Andrea Marcon. Muzycy dodali kilka instrumentalnych utworów kompozytorów z epoki (Uccelini, Merula, Marini), grając tę XVII-wieczna muzykę z bardzo współczesną energią.

Nie wiem, czy Magdalena Kožená i La Cetra zadowolili muzycznych zwolenników tzw. historycznego wykonawstwa. Czeska artystka zapewne nie była tym zainteresowana. Jej chodzi przede wszystkim o prawdę emocji, co potwierdziła też w wykonanej na bis słynnej arii „Lascia ch'io pianga" z „Rinalda Händla. Owa emocjonalna szczerość jest zaś w każdej epoce jest najważniejsza.

Magdalena Kožená przyjechała do Polski po trzech latach nieobecności i w szczególnym momencie. Zaledwie kilka miesięcy temu po raz trzeci została mamą, a dokładnie za tydzień w Warszawie Berlińskich Filharmoników poprowadzi jej mąż, Sir Simon Rattle.

Jacek Marczyński

Czeszka artystka nie jest śpiewaczką, która wszystko zamienia w złoto. Natura obdarzyła ją ładnym, naturalnie brzmiącym głosem, ale jednak jej Carmen sprzed dwóch lat była totalną porażką. Magdalena Kožená ma status światowej gwiazdy, więc koncern EMI postanowił nagrać z nią tę operę Bizeta, a dziś stara się o tym wydawnictwie nie pamiętać.

Ona sprawdza się najlepiej w tym, co pozornie proste. W utworach, w których inne artystki zachowują dostojny, emocjonalny chłód, odkrywa tysiące odcieni. Udowodnił to jej środowy występ w Warszawie. To był właściwie wieczór monotematyczny. Magdalena Kožená przygotowała wyłącznie utwory sprzed 400 lat Claudio Monteverdiego, kompozytora, który wciąż fascynuje, ale nie ułatwia zadania śpiewakom. Nie daje im materiału do wokalnych popisów, w odwiecznej dyskusji o tym, co ważniejsze: muzyka czy słowo, opowiada się za supremacją tego drugiego.

Kultura
Przemo Łukasik i Łukasz Zagała odebrali w Warszawie Nagrodę Honorowa SARP 2024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali