To jest bardzo niebezpieczny czas dla triumfatorów tak prestiżowych imprez. W błyskawicznym tempie z nieznanych młodych muzyków przedzierzgnęli się w rozchwytywanych pianistów, których chce usłyszeć cały świat. Dla nich ten konkurs się nie skończył, nadal trwa, bo od października są w nieustającej trasie koncertowej.
Trudno w natłoku nowych wrażeń, spotkań i występów znaleźć chwilę refleksji i odpowiedzieć sobie na pytanie: co dalej? Jak długo należy korzystać ze statusu zwycięzcy? I trudno także zachować świeżość i adrenalinę towarzyszącą konkursowej rywalizacji, gdy po raz dwudziesty któryś gra się te same utwory Chopina.
Takie myśli musiały towarzyszyć recitalom Seong-Jin Cho (I nagroda) oraz Charlesa Richarda–Hamelina (II nagroda), którzy wystąpili w Filharmonii Narodowej z okazji 206. rocznicy urodzin Fryderyka Chopina. Dotyczy to zwłaszcza Koreańczyka, który błyskotliwie zaprezentował się podczas konkursu, idąc jak burza po najwyższy laur. Teraz musiało pojawić się pytanie, czy grając w ten sposób jak obecnie Seong-Jin Cho zdobyłby I nagrodę?
To nie jest deprecjonowanie niezwykle utalentowanego pianisty. To raczej refleksja o tym, że w ciągu ostatnich miesięcy został chyba nadmiernie wyeksploatowany. W jego grze nie było świeżości, dominowała poprawność interpretacyjna w Nokturnie c-moll czy w Fantazji f-moll. Przez Sonatę b-moll Koreańczyk przemaszerował pewnie, ale nie wniknął zbytnio w istotę muzyki. Mazurki popłynęły gładko, ale jedynie jako ładnie brzmiące melodie. I tylko Polonezem As-dur potwierdził, że zasłużył podczas konkursu na specjalną nagrodę za jego wykonanie. Seong-Jin Cho czuje nie tylko rytm tego tańca, ale też efektownie potrafi ukazać rozmaite niuanse w grze lewej i prawej ręki.
Zdecydowanie lepsze wrażenie wywarł Charles Richard-Hamelin. Nawet jeśli jego interpretacje nie zawsze mogą zadowolić obrońców czystości chopinowskiego stylu (tak było i w trakcie konkursu), jest w nich coś, co zmusza do uważnego słuchania. Po bardzo nastrojowym Nokturnie H-dur mieliśmy interesujące odczytanie Poloneza-Fantazji, a po chwili wirtuozowskie, zagrane z lekkością i wdziękiem Rondo Es-dur. W tym samym cyklu Mazurków z op. 33, które dzień wcześniej grał Seong-Jin Cho odnalazł znacznie więcej niż Koreańczyk, a na koniec dał dojrzałą interpretację Sonaty h-moll. W dwóch bisach udowodnił zaś, że lubi nie tylko Chopina i zaskoczył widzów poetycką „Pawaną” Enescu oraz mozartowskim w stylu Rondem Beethovena.