Niewielu piosenkarzy ma taką biografię artystyczną jak on. Zaczynał jako muzyk bigbitowego zespołu Trubadurzy. Śpiewał „Znamy się tylko z widzenia”. Karierę solową zaproponował mu kolega z zespołu Ryszard Poznakowski. To wtedy poznaliśmy gwiazdora polskiej piosenki lat 70., który śpiewał przeboje „Pamiętam ciebie z tamtych lat”, „Jak minął dzień”, „Rysunek na szkle”.
Dla młodszego pokolenia słuchającego rocka stał się symbolem muzyki dansingowej i blichtru lat 70., mimo że talentu i wielkiego głosu nie odmawiał mu nikt. Nieobecny w mediach – wyemigrował do Stanów Zjednoczonych i wraz z prezydentem Ronaldem Reaganem protestował w amerykańskiej telewizji przeciwko stanowi wojennemu. Poznał gorzki smak doli emigranta. Nie wszystkim podobał się jego romans z disco polo, ale musiał zarobić na życie.
Powrócił na szczyty polskich list przebojów dzięki płycie nagranej z Goranem Bregoviciem „Daj mi drugie życie”. Wykorzystał szansę i następne dwie „To co w życiu ważne” oraz „...bo marzę i śnię” wydał we współpracy z muzykami młodszego pokolenia, m.in. Andrzejem Smolikiem, Edytą Bartosiewicz, Piaskiem i Anią Dąbrowską.
Wino i śpiew
Pierwszy koncert opisywał mi tak: – To był czas, kiedy wszyscy młodzi udawali, że śpiewają po angielsku. Nazywało się to „swidju-midżiu”. Zapisywaliśmy fonetycznie piosenki Presleya i Beatlesów. Wtedy Maciej Konopiński, syn świetnego łódzkiego poety napisał mi twista pod tytułem „O jejejejejejejeje, boli mnie ząb!”. Śpiewałem go, trzymając się za twarz. Słuchaczy pewnie bolały zęby.
Jego ojciec zmarł, gdy miał 16 lat. Mama wpadła w rozpacz. Tworzyli wspaniałe małżeństwo. – Musiałem iść do pracy, jednocześnie robiłem maturę w wieczorówce z kolegami, którzy mieli po 50 lat. Byłem popychadłem, gońcem, nalepiałem znaczki na koperty, robiłem herbatę. Gdy zacząłem występować w Trubadurach, mogłem żyć jak muszkieter. Były „kobiety, wino i śpiew”. Wino Egri Bikaver i ciepła wódka. Ale zakąski były dobre, a wątroby mieliśmy mocne.