Od wieków do Timbuktu zjeżdżali handlarze złota, kości słoniowej i niewolników. Liczące tysiąc lat miasto – niegdyś jedno ze światowych centrów islamu – było także magnesem dla podróżników, gotowych szerzyć brytyjską i francuską cywilizację, oraz dla awanturników. Dziś przyciąga miłośników muzyki afrykańskiej, których nie zraża spanie w chłodzie pod namiotem, brak prądu i piach pustyni z każdą godziną pobytu zasypujący wszystko, co masz.
Festival au Desert (Festiwal na pustyni) to największe święto muzyki afrykańskiej. W tym roku, podczas dziesiątej edycji, od 7 do 10 stycznia, gwiazdami są: najsłynniejszy zespół tuareski Tinariwen, Ismael Lo z Senegalu, malijscy artyści – piosenkarz i gitarzysta Habib Koite oraz mistrzyni pieśni wassoulou Oumou Sangare. Centralnym punktem jest koncert ku czci zmarłego przed kilku laty Ali Farka Toure, wielkiego twórcy malijskiego bluesa.
Od początku tygodnia na pustynię, kilka kilometrów na północ od Timbuktu, ściągały karawany terenowych samochodów i wielbłądów. Zwykle festiwal odbywa się znacznie dalej, w oazie Essakane, jednak w tym roku przeniesiono go bliżej miasta ze względu na bezpieczeństwo uczestników.
[srodtytul]Mniej gości niż zwykle [/srodtytul]
Obawy wyrażały władze amerykańskie i brytyjskie, które twierdzą, że Timbuktu i okolice są potencjalnym terenem działania północnej odnogi al Kaidy. W listopadzie pod granicą z Nigrem porwano Francuza, wcześniej ofiarą zamachowców padł Brytyjczyk. Amerykański Departament Stanu wydał zalecenie, by nie podróżować na północ Mali, podobnie zrobiły ambasady Wielkiej Brytanii i Francji, co ograniczyło zainteresowanie festiwalem. Zwykle odwiedza go nawet 10 tysięcy ludzi z Europy, w tym roku są co najwyżej 2 tysiące.