Reklama

Numery pięknie przywłaszczone

Niebanalna wokalistka etno nagrała płytę, na której znane, cudze piosenki brzmią jak jej własne. Warto to usłyszeć – teraz na wydanym właśnie u nas albumie, za miesiąc zaś na koncercie.

Publikacja: 17.02.2009 08:41

Sausheela Raman z wyjątkowym wdziękiem i bardzo oryginalnym sznytem interpretuje klasyczne utwory m.

Sausheela Raman z wyjątkowym wdziękiem i bardzo oryginalnym sznytem interpretuje klasyczne utwory m.in. Boba Dylana i Jimiego Hendriksa (źródło: kartel)

Foto: Życie Warszawy

Sausheela Raman to najlepszy dowód na to, że świata dzielić nie należy. Przyszła na świat w Europie, wychowała się w Australii, a w swej twórczości koncentrowała się głównie na tym, by przerzucić muzyczny pomost między Azją i Afryką. Z dobrym skutkiem, gdyż otrzymała od BBC3 nagrodę w kategorii World Music i otarła się o prestiżowe British Mercury Prize.

Trzy wydane w latach 2001 – 2006 płyty – „Salt Rain”, „Love Trap”, „Music For Crocodiles” – spotkały się nie tylko z uznaniem prasy, ale też ciepłym przyjęciem publiczności. Również tej warszawskiej. Susheela grała bowiem u nas trzy lata temu. 19 marca wróci na znaną już scenę Fabryki Trzciny wraz z producentem i gitarzystą Samem Millsem, ojcem jej sukcesu. Szykuje się jednak zupełnie inny występ. Artystka skoncentruje się bowiem na utworach z albumu „33 1/3” . Właśnie wydany w Polsce krążek ukazuje inne jej oblicze.

W 2006 r., po niekończącej się serii koncertów, wokalistka straciła głos. Odzyskiwała go w znoju, mając czas zastanowić się nad sobą, ale też nad muzyką. Doszła do wniosku, że sporo piosenek ma swoją własną siłę, z którą energia ludzka interferuje. I to przenikanie pozwala nam obserwować, interpretując numery innych, m.in. Dylana, Hendriksa, Reeda, Curtisa.

Kto da się złapać na porównania do Ayo, Souad Massi czy Angelique Kidjo, może się rozczarować. Matowy, niski, wręcz marudny głos buduje klaustrofobiczny nastrój. Melodie są gaszone, nim zapłoną na dobre, zachowano oszczędność środków wyrazu.

Ciężar bluesa czuć w każdym momencie. Potęguje go analagowe brzmienie. Z kalejdoskopu brzmień muzyki świata zostały za to głównie chórki i tętnienie tabli. I coś, na co Mills zwracał uwagę już wcześniej – południowoindyjska duchowość.

Reklama
Reklama

Nie chodzi bynajmniej o udawane uniesienia przywleczone po dwutygodniowym pobycie wraz z opalenizną. Po prostu wydaje się, że po lekcjach u boku klasycznej wokalistki Shruti Sadolikar Raman czuje melodię głębiej niż inni. Dlatego właśnie ograne na multum sposobów „Like A Rolling Stone” prezentuje się świeżo, „Voodoo Chile” ma zarazem ekspresję pierwowzoru, jak i ekscentryczny rys, którego nie powstydziłaby się Bjork, zaś „Persuasion” kryje w sobie mrok dokonań Massive Attack.

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Działamy zgodnie z duchem zrównoważonego rozwoju
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama