„DoDekafonia” ukazała się na rynku w lutym. W pierwszym tygodniu uzyskała status złotej i od razu została okrzyknięta najdojrzalszym albumem Strachów na Lachy – zespołu, który w 2002 roku powołali do życia Krzysztof „Grabaż” Grabowski i Andrzej „Kozak” Kozakiewicz związani z Pidżamą Porno.
Co prawda muzycy już wcześniej mierzyli się z poważną tematyką, między innymi na płycie „Autor”, na której śpiewali piosenki Jacka Kaczmarskiego, ale tym razem mamy do czynienia z autorskim projektem.
Jest to płyta raczej niewesoła – Grabaż nie tylko rozlicza się na niej ze swoją punkową przeszłością i prywatnym życiem, ale też z goryczą opowiada o współczesnej Polsce, w której „wszyscy chcą go zrobić...”, politycy grają teczkami i wciąż nie rozliczyliśmy się z naszą bolesną historią.
„DoDekafonia” to także najciekawsza muzycznie propozycja Stachów – twórcy kapeli w końcu przełamali schemat prostych, gitarowych piosenek, ciekawie i bogato zaaranżowali utwory. Mało tego – udaje im się to bogactwo oddać na koncertach, na których grają również największe swoje wcześniejsze przeboje – „Dzień dobry, kocham cię” czy „Piła tango”.
Z kolei zespół Lao Che zaskoczył wszystkich w marcu swoim albumem „Prąd zmienny/prąd stały”. Takiej rockowej petardy dawno u nas nie odpalono. Płyta jest fenomenalna – świeża, pomysłowa, wielobarwna. Wielka w tym zasługa Marcina Borsa, jednego z najlepszych naszych producentów, który dodał sporą dawkę elektroniki do gitarowego grania zespołu.