Słowa dotrzymała i oto będziemy mogli podziwiać ją w jednym z jej najsłynniejszych operowych wcieleń. Wybrała „Roberta Devereux" Gaetana Gonizettiego. Wprawdzie tytułowym bohaterem jest w tym dziele mężczyzna, ale wróciło ono na sceny i estrady po latach nieobecności właśnie za sprawą Edity Gruberovej, najwspanialszej primadonny ostatnich trzech dekad.
Roberto Devereux, hrabia Essex, to faworyt angielskiej władczyni Elżbiety I. Ona podejrzewa go zarówno o spisek, jak i o niewierność, a zazdrość każe jej skazać ukochanego na śmierć. Liczy co prawda, że Essex pokaże pierścień gwarantujący mu nietykalność, który kiedyś mu ofiarowała. Jednak wskutek tragicznego splotu wydarzeń trafia on do rąk królowej w momencie, gdy wyrok na Robercie został już wykonany.
Wydarzenia historyczne zostały w operze swobodnie przetworzone, nie miejmy jednak tego za złe kompozytorowi i jego libreciście. Największymi wartościami „Roberta Devereux" są muzyka i wspaniały portret królowej Elżbiety – targanej namiętnościami, rozdartej między powinnościami władczyni a porywami serca, którym nie może oprzeć się żadna kobieta.
Takie bohaterki wydają się stworzone dla Edity Gruberovej, która wokalnym niuansom potrafi nadać mnogość znaczeń, a konwencjonalną muzykę Donizettiego nasycić emocjami.
W niedzielnym wykonaniu „Roberta Devereux" słowacka artystka będzie miała świetnych partnerów. Partię tytułową zaśpiewa Zoran Todorovich. Warszawska publiczność poznała go w 2010 r., gdy w Filharmonii Narodowej zaprezentował się jako Pollione w „Normie" Belliniego. Usłyszymy także Annę Lubańską (Sara) i koreańskiego barytona Sagmina Lee (książę Nottingham).