W czerwcu 1970 r. Miles Davis był na szczycie. Dwa miesiące wcześniej ukazał się rewolucyjny album „Bitches Brew", który dokonał rockowego zamachu na jazz. Choć elektryczną gitarę Johna McLaughlina słychać było już na wydanej rok wcześniej płycie „In a Silent Way", to właśnie „Bitches Brew" zaczęli kupować młodzi fani rocka. To pierwszy album Davisa, który zyskał status złotej płyty. Ekspresyjne ?jazzrockowe brzmienie jego zespół zyskał dzięki rozbudowanej sekcji rytmicznej, a „Picasso jazzu", jak nazwał go Duke Ellington, grał bardzo dynamicznie i ostro, głównie w wysokich rejestrach.
Studyjne brzmienie dużego zespołu było trudne do uzyskania na scenie. Tym bardziej że Miles i producent Columbia Records Teo Macero zastosowali efekty pętli, pogłosów i na nowo zmiksowali nagrany materiał. A jednak Miles Davis podjął wyzwanie, jakie postawił przed nim Bill Graham, zapraszając na cztery koncerty do sali Fillmore East w Nowym Jorku. Występowały tam gwiazdy rocka, przyciągając tłumy fanów.
Graham był pierwszy, który programował koncerty tak, by jazzmani grali obok rockowych gwiazd. W Nowym Jorku Miles Davis Group poprzedzała występy Neila Younga, Laury Nyro i Steve Miller Blues Band. Nagrania z Fillmore East zostały wydane na podwójnym albumie już cztery miesiące później. Teo Macero posklejał jednak fragmenty utworów w nową całość, by każdy koncert zmieścił się na jednej stronie płyty winylowej. Teraz możemy ich wysłuchać w całości po zmiksowaniu na nowo.
Miles, który w tym czasie intensywnie trenował boks, nigdy wcześniej nie grał tak ekspresyjnie. Był na scenie jak bokser w ringu, który punktuje przeciwnika. Uginał nogi i podnosił wysoko trąbkę, by wyrzucać z niej dźwięki jak z katapulty. Atakował słuchaczy agresywnym brzmieniem, a muzyków zachęcał do freejazzowych eksperymentów. A miał w zespole młode lwy jazzu. Na saksofonach sopranowym i tenorowym grał Steve Grossman, na fortepianie elektrycznym Chick Corea, na organach Keith Jarrett, na basie Dave Holland, na perkusji Jack DeJohnette, na instrumentach perkusyjnych Brazylijczyk Airto Moreira.
Chick Corea i Keith Jarrett eksperymentowali z brzmieniem swoich instrumentów. Organy Jarretta kojarzyły się momentami z przetworzonymi gitarowymi riffami. Akordy Corei nawiązywały do popularnego już wówczas free jazzu. Obaj prześcigali się w improwizacjach, jak choćby w utworze „The Mask". Muzyka pulsowała rytmem niespotykanym wcześniej w jazzie. Jego intensywność znacznie przewyższała to, co fani Davisa znali z albumu „Bitches Brew".