"Katolicyzm ludowy jest przyszłością Kościoła w Polsce" – to słowa księdza arcybiskupa z wydanego niedawno wywiadu rzeki. Kardynał Joseph Ratzinger, zanim został papieżem, przewidywał, że w Europie przyszłością będą małe wspólnoty, żyjące wiarą jak pierwsi chrześcijanie. Nasza droga będzie inna?
Wiara jest relacją człowieka z Bogiem. Na tę relację wpływają różne czynniki, dlatego trudno głosić jakieś proroctwa. Ale wydaje mi się, że w Polsce to wiara ludu jest najbardziej zagrożona, a patrząc na to, czego jesteśmy świadkami w innych narodach, w innych krajach, możemy zauważyć, że rytm życia wiary, kultury czy wrażliwości społecznej bywa różny i widać, że Kościół w Polsce ma też swoje specyficzne źródła żywotności.
Jakie?
Naszym źródłem żywotności jest chrystocentryzm maryjny (chrystocentryzm – centralne miejsce w historii zbawienia zajmuje Chrystus – przyp. red.) – oznacza to, że Chrystusa rozpoznajemy, modląc się do Jego Matki, naśladując Jej wiarę, ufność wobec Bożych planów, posłuszeństwo. Mamy też świadomość, że jesteśmy grzeszni, ale Maryja ukazuje nam Jezusa Miłosiernego, życzliwego człowiekowi. Wartość pobożności ludowej z jej maryjnością, tak jeszcze niedawno wyśmiewaną przez niektóre środowiska intelektualistów, przywróciła Ameryka Łacińska z sanktuarium maryjnym w Guadalupe. Owoce tej pobożności i moc wiary sprawdzonej przez krwawe masońskie prześladowania w Meksyku pokazują jej wartość. Pobożność ludowa również ukazuje transcendencję, kontakt z nadprzyrodzonością, otwiera na wartości. Nie powinno się lekceważyć człowieka prostego z jego pobożnością ludową. Mam głębokie przekonanie, że każda pycha jest śmiercią wiary, a pokora jest drogą łaski.
Pycha dotyczy wszystkich, którzy uważają, że tylko ich sposób wyznawania wiary – ludowy, elitarny, tradycjonalistyczny – jest jedynie właściwy. Pytam, czy pobożność ludowa ma przyszłość, bo u nas często kojarzy się ona z obrzędowością i rytualizmem.