Polskie państwo okazało się bezradne wobec hakerów. Od sobotniego wieczoru na krócej lub dłużej padały m.in. strony Kancelarii Premiera, Sejmu, ABW i wielu innych instytucji państwowych. Polska stała się drugą po USA, gdzie pod koniec ubiegłego tygodnia zaatakowano m.in. witryny Departamentu Sprawiedliwości i Białego Domu, ofiarą cyberwojny, której początek zapowiedzieli hakerzy z międzynarodowej grupy Anonymous. W niedzielę zaatakowali też rządowe strony w Brazylii i stronę Parlamentu Europejskiego.
Do zablokowania polskich rządowych witryn wystarczył prosty sposób: hakerzy generowali w sieci sztuczny ruch. Strony odnotowywały tysiące fałszywych prób wejścia. Przeciążone serwery nie wytrzymywały.
Według oświadczeń Anonymousa to akcja protestu wobec planów podpisania przez premiera Donalda Tuska międzynarodowego porozumienia ACTA o ochronie m.in. praw własności intelektualnej. Spora część społeczności internetowej uważa, że doprowadzi to do cenzury w sieci.
Dotąd zapowiadano, że premier podpisze porozumienie w najbliższy czwartek. – Nic w tej sprawie nie jest do końca przesądzone – zastrzegł wczoraj rzecznik rządu Paweł Graś. Dziś Tusk ma się spotkać w tej sprawie z ministrami administracji i cyfryzacji, kultury oraz spraw zagranicznych.
Hakerzy w oświadczeniu powiadomili, że zdobyli tajne dokumenty urzędników i ministrów. Grożą, że je opublikują, jeśli Polska podpisze ACTA. O celach swych ataków informowali z wyprzedzeniem. Ale nie udało się przed nimi obronić. ABW oficjalnie nie komentuje sprawy.