We wtorek niemiecko-japońskie forum odbywało się na 51. piętrze tokijskiego wieżowca. Jak pisał korespondent „Bilda", kanclerz Angela Merkel, patrząc z tej wysokości na wielkie miasto i bezkresną dal, powiedziała: „Jesteśmy prawie sąsiadami. Między nami leży Rosja i patrzymy na dwa różne oceany, ale poza tym...".
Są jeszcze Chiny, które szefowa niemieckiego rządu odwiedzała już kilkanaście razy, a u japońskiego sojusznika jest piąty raz, co nie umknęło uwadze gospodarzy.
Jeszcze na przełomie tysiącleci Japonia była drugim po USA państwem pod względem PKB, ze sporą przewagą nad trzecimi Niemcami. Chiny były szóste. Teraz Chińczycy równają do Amerykanów, Japończycy i Niemcy są daleko za nimi (choć i tak przed pozostałymi krajami). Niedawne potęgi numer 2 i 3 przegrywają gospodarczy pojedynek z ChRL. Może spróbują się temu trochę przeciwstawić współpracując w zakresie sztucznej inteligencji (w delegacji niemieckiej był szef koncernu Siemens).
Pekin, zdaniem wysłanniczki tygodnika „Der Spiegel", z uwagą przyglądał się wizycie Merkel w Tokio. Wizycie, której, jej zdaniem, znaczenie polega na tym, że się w ogóle odbyła. Choć Merkel zna się z premierem Shinzo Abe od dekady, sprawiali wrażenie, jakby niewiele mieli sobie do zaproponowania. Na konferencji najwięcej mówili o Wenezueli i brexicie. Zapowiedzieli też walkę z protekcjonizmem. Termin wizyty wyjątkowo nie pasuje szefowi japońskiego rządu, bo walczy on w parlamencie o uchwalenie budżetu.
1 lutego w życie weszła umowa o wolnym handlu między UE a Japonią. „To umocni nasze stosunki gospodarcze z Niemcami" – mówił z optymizmem Abe.