Reklama

25 min. 16 sek.

Zielone światło dla polskiej elektrowni jądrowej i trzęsienie ziemi w PGE

Komisja Europejska wyraziła zgodę na udzielenie pomocy publicznej dla pierwszej polskiej elektrowni jądrowej w Choczewie na Pomorzu, co uruchamia serię kluczowych procesów inwestycyjnych. To decyzja rekordowo szybka i przełomowa dla krajowej energetyki jądrowej.

Publikacja: 09.12.2025 17:10

W rozmowie z Marzeną Tabor-Olszewską dziennikarz ekonomiczny Bartłomiej Sawicki analizuje kulisy notyfikacji, finansowanie projektu, wpływ na rynek energii i szanse na kolejne reaktory. W drugiej części rozmówcy poruszają temat nagłego odwołania prezesa PGE i konsekwencji tego ruchu dla rynku.

Reklama
Reklama

Matka wszystkich decyzji

Decyzja Komisji Europejskiej pozwoli uruchomić jeden z najważniejszych energetycznych projektów w historii Polski. Sawicki nazywa ją – „matką wszystkich decyzji” i tłumaczy, że to właśnie ona otwiera drogę do zawierania finalnych umów kredytowych oraz do podpisania amerykańskiego kontraktu EPC. Jak mówi, – „ta decyzja uzależniała podjęcie kolejnych kroków, które przybliżały nas do rozpoczęcia budowy, no i finalnie do oddania pierwszego reaktora jądrowego w Choczewie za kilka lat".

Dziennikarz wyjaśnia, że dzięki notyfikacji polski rząd i PEJ mogą teraz formalnie negocjować finansowanie, a koszty całej inwestycji – „192 miliardy zł, trzy bloki jądrowe o mocy ponad 3,7 gigawata” – zaczną przyjmować realny kształt. Co więcej, projekt uzyskał zgodę na publiczne wsparcie w wysokości 60 mld zł, rozłożone na transze. Jak podkreśla Sawicki: – To jest dużo, jeśli patrzylibyśmy na to jako jednostkowy wydatek. Ale on jednostkowym nie będzie.

Sawicki opisuje również harmonogram prac. Zgodnie z planem już w 2027 r. ma zostać wydana zgoda na rozpoczęcie budowy, a w 2028 r. wylany zostanie tzw. „pierwszy beton”. Według dziennikarza, tempo działań nie jest przypadkowe. Polska przeprowadziła długie rozmowy prenotyfikacyjne, co skróciło formalny proces do rekordowych dziewięciu miesięcy. – Strony się doskonale znały. Wiedziały, co chcą osiągnąć – dodaje Sawicki.

Konieczna przejrzystość na rynku

Ważną część rozmowy stanowią warunki narzucone przez Komisję Europejską. Jednym z kluczowych jest obowiązek giełdowej sprzedaży energii: „70 proc. wytworzonej energii elektrycznej z elektrowni jądrowej ma być sprzedawana na giełdzie". Sawicki podkreśla, że to zwiększy przejrzystość rynku i ograniczy nadużycia. Dodaje też, że choć wsparcie trwa 40 lat, później elektrownia będzie pracować praktycznie „po kosztach zmiennych".

Reklama
Reklama

Czytaj więcej

Czarnobyl znów groźny. Nowy sarkofag utracił główną funkcję

Kolejnym tematem jest potencjalna budowa drugiej elektrowni jądrowej. Tu ekspert studzi emocje i wskazuje na rosnący udział OZE, który jest ważną zmienną systemu: – Trzeba umieć balansować między produkcją stałą, a tą zmienną, tańszą, energią odnawialną – mówi. Mimo to przyznaje, że szybka notyfikacja pierwszej inwestycji daje nadzieję na kolejne reaktory w przyszłości.

Sawicki przypomina, że Polska musi jednocześnie rozwijać energetykę odnawialną, gazowe jednostki szczytowe i nowoczesne moce stabilizacyjne. – Największym obecnie wyzwaniem tu i teraz jest budowa elektrowni gazowych – zaznacza.. Wskazuje przy tym na znaczenie aukcji rynku mocy i decyzji inwestycyjnych, które czekają kraj w nadchodzących miesiącach.

Czytaj więcej

Turcja żegna Gazprom i sięgnie po zamrożone aktywa Rosji

Nagłe trzęsienie w PGE

W drugiej części odcinka rozmowa schodzi na temat, który zelektryzował branżę: niespodziewane odwołanie prezesa PGE Dariusza Marca. – Oficjalnie powodów takich decyzji nigdy nie poznamy – komentuje Sawicki oraz wskazuje na napięcia pomiędzy zarządem a ministrem aktywów państwowych Wojciechem Balczunem. – Panowie próbowali się docierać, ale jak widać nie do końca zaiskrzyło albo zaiskrzyło w drugą stronę – mówi.

Dziennikarz tłumaczy, że jednym z kluczowych sporów była kwestia polityki cenowej, a szczególnie oczekiwań dotyczących taryf dla gospodarstw domowych. – Presja ze strony polityków, póki co, nie gwarantuje, żeby spółki mogły wyjść na tak zwane zero plus – stwierdza. Sawicki wspomina też o możliwych stratach sięgających setek milionów zł, jeśli narzucone taryfy okażą się zbyt niskie.

Reklama
Reklama

Sawicki analizuje szanse obecnego p.o. prezesa PGE na objęcie stałej posady. – To jest jedyna i chyba najmocniejsza jednocześnie kandydatura – ocenia. Podkreśla przy tym, że w nadchodzących tygodniach rynek może zobaczyć kolejne zmiany kadrowe w spółkach energetycznych.

Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama