W piątek Krajowy Sąd Koleżeński PO zajmie się wnioskiem eurodeputowanego Filipa Kaczmarka o wyrzucenie posła Janusza Palikota z partii. Kaczmarek twierdzi, że lubelski parlamentarzysta szkodzi Platformie. Dowodem mają być wypowiedzi Palikota o nieżyjącym prezydencie Lechu Kaczyńskim. Poseł obwiniał go o przyczynienie się do katastrofy pod Smoleńskiem, mówiąc, że Lech Kaczyński „ma krew na rękach“.
– Nie wnikam w poglądy posła Palikota, lecz nie akceptuję formy, w jakiej prezentuje własne opinie. Janusz Palikot cały czas szkodzi PO i im szybciej sąd koleżeński zajmie się jego sprawą, tym lepiej – mówi „Rz“ Filip Kaczmarek.
Tymczasem w Lublinie od ponad tygodnia działacze PO zbierają podpisy poparcia dla Palikota. Mają je przesłać do sądu koleżeńskiego jako wyraz solidarności z posłem. – Chcemy pokazać, że Palikot nie jest sam, a zarzuty wysuwane przez Kaczmarka są nieprawdziwe – tłumaczy Łukasz Mazur z biura poselskiego Palikota. W liście do lubelskich działaczy PO współpracownicy posła proszą, by szefowie kół Platformy „zmotywowali“ członków partii do składania podpisów.
– To serwilizm – komentuje Kaczmarek. – Wkrótce będziemy układać listy kandydatów do wyborów samorządowych, więc może chodzi o to, że kto więcej zbierze podpisów poparcia Palikota, ten dostanie lepsze miejsce na liście?
– Choć nikt tego oficjalnie nie powiedział, odebraliśmy to jako wyraźną sugestię: nie podpiszesz, nie masz co liczyć na start w wyborach – twierdzi jeden z działaczy lubelskiej PO.