Pielgrzymował pieszo na beatyfikację Jana Pawła II

Ponad 1,5 tys. km szedłem na beatyfikację Jana Pawła II: z Wrocławia przez Brno, Lublanę, Wenecję do Rzymu. Ale droga to nie tylko mijane miejscowości, przede wszystkim ludzie – pisze Andrzej Kofluk, wrocławski przewodnik

Publikacja: 06.05.2011 02:00

Andrzej Kofluk

Andrzej Kofluk

Foto: Archiwum

Kiedy w kwietniu 2005 r. zobaczyłem w Rzymie ludzi tańczących i klaszczących dla zmarłego papież, a byłem zdziwiony. Bardzo różniło się to od tego, do czego przywykłem w podchodzeniu do majestatu śmierci. Jednak szybko zrozumiałem, że jest to rodzaj hołdu oddawanego zmarłej osobie, jak i radości z nadchodzącego życia wiecznego.

W niecałe sześć lat później, kiedy oznajmiono, że 1 maja 2011 r. Jan Paweł II zostanie ogłoszony błogosławionym, podjąłem decyzję o pieszej pielgrzymce do Rzymu. Nie była to dla mnie nowość. Rok wcześniej przeszedłem, wraz z przyjacielem Stanisławem Ozdobą, ponad 3,5 tys. km z Wrocławia do Santiago de Compostela.

Na beatyfikację wyruszyłem 9 marca. Droga z Wrocławia przez Brno, Wiedeń, Graz, Lublanę, Wenecję, Padwę, Florencję, Sienę do Rzymu miała ponad 1,5 tys. km i ciągnęła się szlakami turystycznymi, ścieżkami rowerowymi oraz – co okazało się najbardziej uciążliwe – drogami o dużym natężeniu ruchu samochodowego.

Pielgrzymowaliśmy w intencji ojczyzny. Chciałbym, byśmy żyli w Polsce naszych marzeń, cieszyli się z tego, że jesteśmy Polakami.

Pierwszym przystankiem były Olbrachcice Wielkie, obok Ząbkowic Śląskich, w gościnnym domu u moich przyjaciół Jerzego i Alicji Organiściaków. Tam dołączył do mnie Paweł Bibułowicz, wolontariusz z hospicjum dla dzieci w Białymstoku.

Droga, nawet ta najdłuższa, to nie tylko kolejno mijane miejscowości, ale przede wszystkim ludzie. W Lanskroun (Czechy) przyjął nas przesympatyczny ks. Zbigniew Czendlik, który jest gwiazdą czeskiej telewizji. Dał nam nie tylko miejsce do spania, jedzenie, ale i zaprosił do wspólnego wygłoszenia kazania. Homilia była naszym dialogiem z proboszczem o drodze. Wierni byli zachwyceni.

Za Blanskiem spotkała nas rzecz niezwykła. Przygarnął nas bezdomny mieszkający w zbudowanym z palet „domu" pod mostem. – Urodziłem się jako człowiek i jako człowiek chcę umrzeć – mówił.

Było to niezwykłe doświadczenie spotkania z człowiekiem, który traktowany jak wykluczony zachowuje godność, choć po zwolnieniu z pracy w kopalni węgla i uranu pozostał bez środków do życia. Przypomniało mi to sytuację, gdy podczas pielgrzymki do Meksyku Jan Paweł II pochylił się nad losem meksykańskiego górnika, który zwierzał mu się z problemów.

W Wiedniu gościny udzielili nam Ania i Marcin, którzy mieszkają niedaleko katedry, gdzie uczestniczyliśmy w nabożeństwie odprawianym przez kard. Christopha Schönborna w intencji ofiar trzęsienia ziemi w Japonii. Kościół był pełny ludzi różnych wyznań i narodowości. Poczuliśmy niezwykłą jedność. Przypomniało mi to spotkanie Jana Pawła II z przedstawicielami różnych wyznań Asyżu w październiku 1986 r.

Po skończonym nabożeństwie poprosiłem kardynała o wpis do naszych dzienników podróży. Ku naszemu zaskoczeniu hierarcha pobłogosławił nas na koniec po polsku. – Szczęść Boże – powiedział kard. Schönborn.

W Słowenii uderzyła nas serdeczność i bliskość ludzi. W Vueznicy, miejscu, gdzie proboszczem był pierwszy słoweński błogosławiony Slomsek, gościli nas rodzice Primosa, który w imieniu młodzieży słoweńskiej składał hołd papieżowi podczas dni młodzieży w Paryżu.

Natomiast Włochy przywitały nas wspaniałą pogodą. Jan Paweł II znany ze swojej wrażliwości na sztukę ogłosił patronem artystów Fra Angelico, franciszkańskiego zakonnika z XV wieku. We florenckim klasztorze św. Marka oglądałem freski, którymi przyozdobił on cele swoich współbraci zakonnych. Idąc przez wspaniałą Toskanię, dotarliśmy do Sieny. Tam weszliśmy na historyczny szlak Via Francigena prowadzący z Oxfordu przez przełęcz św. Bernarda do Rzymu. Droga ta jest jednocześnie znakowana w dwóch kierunkach. Z jednej strony do Rzymu, a w drugą stronę do Santiago de Compostela.

W sposób dosłowny dotarły do mnie wtedy słowa Jana Pawła II wygłoszone 9 listopada 1982: „Ja, Jan Paweł, syn polskiego narodu, który zawsze uważał się za naród europejski, syn narodu słowiańskiego wśród Latynów i łacińskiego pośród Słowian, z Santiago kieruję do ciebie, stara Europo, wołanie pełne miłości: odnajdź siebie samą! Bądź sobą! Odkryj swoje początki. Tchnij życie w swoje korzenie".

Na drodze spotykaliśmy pielgrzymów z różnych krajów, ale wszystkich nas łączyła wspólnota, do której nawoływał Ojciec Święty. Tak było z mówiącym po polsku Michaelem z Westfalii, Patrykiem z Trewiru, Mariano z Vincenzy, a także Giuseppe z Mediolanu, z którym razem marzymy o wspólnej peregrynacji do Jerozolimy.

W Wielki Piątek dotarliśmy do Wiecznego Miasta. Jeszcze tego samego dnia uczestniczyliśmy w drodze krzyżowej w Koloseum, razem ze Staszkiem Ozdobą i Pawłem Peterem ze Stowarzyszenia Przyjaciół Dróg św. Jakuba w Polsce, którzy podobnie jak my pielgrzymowali pieszo do Rzymu, a w Niedzielę Wielkanocną braliśmy udział w nabożeństwie odprawianym przez Benedykta XVI na pl. św. Piotra.

Ukoronowaniem naszej pielgrzymki była niedziela 1 maja. Udało mi się dostać na plac św. Piotra. Uczestnictwo w beatyfikacji papieża Polaka dało mi poczucie wspólnoty i radości z wyniesienia Ojca Świętego na ołtarze.

Specjalne podziękowania dla Danuty Szafarewicz, wrocławskiej przewodniczki, która koordynowała z kraju naszą pielgrzymkę do Rzymu i pomogła nam w organizacji powrotu do domu

Kraj
80. rocznica zakończenia II wojny światowej. Trump ustanawia nowe święto. Dlaczego Polacy nie lubią tego dnia?
Kraj
Relacje, które rozwijają biznes. Co daje networking na Infoshare 2025?
Kraj
Tysiąc lat i ani jednej idei. Uśmiechnięta Polska nadal poszukuje patriotyzmu
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Kraj
Jak będzie wyglądać rocznica koronacji Chrobrego? Czołgi na ulicach stolicy
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku