Potrójni mordercy bez powodu

Polscy Bonnie i Clyde czekają na wyrok. Prokurator mówi, że nie zna równie bulwersującej sprawy

Publikacja: 30.12.2012 12:00

Potrójni mordercy bez powodu

Foto: ROL

Najpierw udusili kierowcę, który ich podwiózł. Później zabili dwóch mężczyzn, z którymi pili. Inicjatorką zbrodni była 22-letnia Róża C., wykonawcą – jej 31-letni kochanek Rafał I.

W kieleckim sądzie kończy się właśnie proces, w którym para oskarżona jest o potrójne zabójstwo. Gdy w maju pierwszy raz pojawili się w sądzie, rodziny ofiar przywitały ich okrzykiem: „Mordercy!".

Widzieli zakrwawione ręce

Media okrzyknęły ich polskimi Bonnie i Clyde'em. Porównali do pary amerykańskich przestępców, która w latach 30. ubiegłego wieku zasłynęła serią przestępstw. Na początku były to drobne wykroczenia, z czasem – napady i morderstwa. Ich przestępczą karierę przerwała policja, zabijając oboje 23 maja 1934 r.

Róża C. i Rafał I. też zabijali bez powodu.

27 czerwca 2011 r. rolnik ze wsi Skrzelczyce w woj. świętokrzyskim znalazł w lesie zmasakrowane ciała dwóch mężczyzn. Zostali zabici nożem i rozbitą butelką. W oku jednej z ofiar tkwił nóż.

– Jeden z zabitych pochodził z tej miejscowości, ale ciało było tak zmasakrowane, że mężczyzna, który je znalazł, nie rozpoznał w nim sąsiada – opowiada Cezary Kiszka, szef prokuratury w Busku-Zdroju, która prowadziła śledztwo w sprawie podwójnego mordu.

Okazało się, że ktoś przeciągnął zwłoki kilkanaście metrów od miejsca zbrodni. Tam wcześniej odbywała się alkoholowa libacja.

Policjantom kilka godzin zajęło ustalenie tożsamości ofiar. Jedną z nich był 46-latek, drugą 58-letni mężczyzna spod Ostrowca Świętokrzyskiego, który w pobliżu pracował u rolnika. Okazało się, że trzy dni wcześniej on oraz Róża C. i jej konkubent Rafał I. zrezygnowali z pracy u tego gospodarza. Świadkowie widzieli, jak cała trójka poszła to uczcić, bo kupowali alkohol w sklepie. Świętowali w lesie na polanie, a gdy alkohol się kończył, wracali do sklepu po nową partię.

To pod sklepem para poznała miejscowego 46-latka i zaprosiła na imprezę.

Policjanci namierzyli Różę C. i jej Rafała I. kilkanaście godzin po znalezieniu ciał. Pomogli w tym świadkowie, którzy widzieli parę młodych ludzi wyglądających jakby stoczyli walkę. Mężczyzna miał ręce po łokcie unurzane we krwi, jedną obandażowaną, kobieta też była ranna w rękę.

Miejscowemu dzielnicowemu przyszła do głowy myśl, że to ta para mogła wziąć udział w mordzie. Ustalił, u kogo pracowali. Zatrzymano ich w lesie w Zabierzowie w Małopolsce, gdzie dotarli autostopem. Policjanci ich namierzyli, bo para miała telefon komórkowy z wbudowanym GPS.

– Byli zdziwieni, że tak szybko ich znaleźliśmy – opowiada jeden z policjantów. Okazało się, że planowali ucieczkę za granicę autostopem. – Kierowca pojazdu miał zostać zabity – wspomina jeden z mundurowych.

Róża C. i Rafał I. poznali się jesienią 2010 r. Mężczyzna wracał z kolegami busem z budowy. Auto zatrzymała młoda kobieta. 20-letnia wówczas Róża C. szybko przypadła do gustu Rafałowi I. Zostali parą. Oboje po podstawówce z bogatym już życiorysem.

Ona pochodzi z okolic Mławy. Jako kilkunastoletnia dziewczyna trafiała do ośrodków wychowawczych, z których często uciekała. Żyła z dorywczych prac i drobnych kradzieży. On był z okolic Sztumu. Dorobił się czworga dzieci. Pracował dorywczo, na koncie miał już wyrok za kradzieże i rozboje.

Gdy Róża stała się partnerką Rafała, nie zmienili swoich przyzwyczajeń. Para jeździła stopem po Polsce, żyła z dorywczych prac, m.in. na Pomorzu i Mazurach.

W czerwcu 2011 r. przyjechali do Kielc. W „Anonsach" znaleźli ogłoszenie rolnika ze Skrzelczyc o poszukiwaniu pracownika do pomocy w polu. Właściciel gospodarstwa początkowo chciał zatrudnić tylko Rafała, ostatecznie zgodził się jednak, by Róża też u niego pracowała. Miała pomagać w domu.

Para została tam przez niespełna miesiąc. Odeszli, bo uważali, że zbyt mało zarabiali. Prokuratorzy z Buska-Zdroju ustalili, że do zbrodni w Skrzelczycach doszło w nocy z 25 na 26 czerwca 2011 r. W czasie imprezy na leśnej polanie obaj zamordowani zaczęli podrywać Różę C., czyniąc niedwuznaczne propozycje.

Róża zaatakowała 46-latka rozbitą butelkę. Zaraz pomógł jej konkubent. Po kilkunastu ciosach mężczyzna zmarł. To samo stało się chwilę później z drugim kompanem od kieliszka. – Para zabiła go, bo chciała się pozbyć świadka – mówi policjant.

– Kobieta była inspiratorką zbrodni, a jej partner ją wykonał – mówi prokurator Cezary Kiszka.

Zwłoki w Piekle

Podczas przesłuchania w prokuraturze Rafał I. opowiedział nie tylko o zbrodni w okolicach Skrzelczyc, ale także o innym morderstwie.

Na przełomie maja i czerwca ubiegłego roku w okolicach Grójca para zatrzymała audi 80, za kierownicą którego siedział 46-letni Stanisław D. Jechał do pracy pod Ożarowem Mazowieckim. Zgodził się napić z nimi piwa.

Sporo wypiwszy, stwierdził, że musi się przespać. Róża C. wpadła wtedy na pomysł, by zabić mężczyznę po to, by ukraść jego samochód. Wyciągnęła ze spodni parciany pasek, którym jej partner, siedząc na tylnym siedzeniu, udusił kierowcę. Ciało schowali do bagażnika. Za kierownicą audi usiadł Rafał I. i razem z kochanką ruszyli na Pomorze, do rodziny.

Ciało kierowcy było cały czas w bagażniku. Nawet wtedy, gdy zabójcy ucztowali u krewnych. Dopiero po kilku dniach zdecydowali się go pozbyć. Wyrzucili  je do bagien przy rzece Nogat, w okolicach miejscowości Piekło pod Sztumem, a samochód porzucili.

Rodzina kierowcy zgłosiła zaginięcie, ale poszukiwania nie przyniosły rezultatów. – Ciało udało się nam odnaleźć tylko dlatego, że podejrzany wskazał miejsce. Dobrze znał te okolice, bo to były jego rodzinne strony – mówi prok. Kiszka.

Trzy zabójstwa dokonane przez parę kochanków zszokowały nie tylko okolicznych mieszkańców, ale także śledczych, którzy pracowali nad tą sprawą.

– Prowadziłem wiele śledztw w sprawie zabójstw kobiet, małych dzieci czy nawet noworodków, ale tak bulwersującej jeszcze nie – przyznaje prok. Kiszka.

I dodaje: – Ofiary zginęły bez żadnego powodu. Nie było tu ani motywu seksualnego, ani rabunkowego, bo przecież auto para mogła bez problemu ukraść pijanemu kierowcy. Ofiarą pary mógł zostać każdy, kto stanął jej na drodze, kto np. zabrał kochanków na stopa.

Podczas procesu Rafał I. przyznał się do wszystkich trzech zabójstw, ale Róża już nie. Oboje odmówili składania wyjaśnień.

– Nie wiem, co trzeba mieć w głowie, aby dopuścić się takiej zbrodni. Po pierwszym zdarzeniu tym ludziom pewnie puściły hamulce moralne i przy drugim zabójstwie było łatwiej – domyśla się policjant, który pracował przy tej sprawie.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorów, j.blikowska@rp.pl, m.kozubal@rp.pl

Najpierw udusili kierowcę, który ich podwiózł. Później zabili dwóch mężczyzn, z którymi pili. Inicjatorką zbrodni była 22-letnia Róża C., wykonawcą – jej 31-letni kochanek Rafał I.

W kieleckim sądzie kończy się właśnie proces, w którym para oskarżona jest o potrójne zabójstwo. Gdy w maju pierwszy raz pojawili się w sądzie, rodziny ofiar przywitały ich okrzykiem: „Mordercy!".

Pozostało 94% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo