Wyjeżdżajcie, bo tu zaraz będzie wojna

Północnokoreański reżim podsyca wojenną histerię. W piątek władze KRLD zasugerowały, by wszyscy obcy dyplomaci opuścili Pjongjang

Publikacja: 06.04.2013 03:34

Oficjalny komunikat przekazany przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych Korei Północnej wszystkim ambasadorom urzędującym w Pjongjangu, wśród nich ambasadorowi Polski gen. Edwardowi Pietrzykowi, mówi „o rozważeniu możliwości ewakuacji z kraju personelu swych ambasad" w związku z ewentualnością wybuchu wojny z Koreą Płd. W języku dyplomacji stwierdzenie „braku możliwości zagwarantowania bezpieczeństwa" personelowi ambasad oznacza w istocie żądanie opuszczenia kraju. Zwykle jest to ostatni krok przed rozpoczęciem działań zbrojnych.

– Jesteśmy w procesie konsultacji z innymi placówkami, państwami, które mają ambasady w Korei Północnej – powiedział w piątek podczas konferencji prasowej rzecznik polskiego MSZ Marcin Bosacki. Poinformował, że w Korei Płn. przebywa kilkunastu polskich obywateli i są to wyłącznie polscy dyplomaci i członkowie ich rodzin.

Państwa unijne podejmą zapewne wspólną decyzję odnośnie do reakcji na żądania Pjongjangu. – Uważam, że powinniśmy prowadzić wspólną politykę z innymi ambasadami UE. Nie powinniśmy podejmować samodzielnych działań – mówi „Rz" europoseł Janusz Zemke, były wiceminister obrony narodowej.

Rzecznik bułgarskiego MSZ potwierdził, że jeszcze w sobotę akredytowani w Korei Północnej ambasadorowie państw unijnych spotkają się, by „omówić wspólne stanowisko i wspólne działania".

Jako pierwszy treść noty północnokoreańskiego resortu dyplomacji ujawnił mediom rzecznik ambasady Rosji w Pjongjangu Denis Samsonow. Rosja poinformowała, że pozostaje w bliskim kontakcie z USA, Chinami, Koreą Płd. i Japonią. Rosyjska dyplomacja „analizuje prośbę Phenianu, lecz na tym etapie nie planuje ewakuacji".

W Pjongjangu jest 25 ambasad obcych państw, w tym ośmiu krajów członkowskich Unii Europejskiej. Kluczowa będzie decyzja ambasadorów Rosji i Chin. Jeśli oni zdecydują się ewakuować podległy im personel, niemal na pewno uczynią to także dyplomaci z Europy. Niemiecki MSZ, który również rozważa możliwość ewakuacji swojej ambasady, wezwał w trybie pilnym ambasadora Korei Płn. w Berlinie.

Podsycanie napięcia

Zdaniem analityków radykalne posunięcia władz w Pjongjangu mają na celu głównie podsycanie napięcia i demonstrację gotowości nawet do wywołania otwartego konfliktu.  W ostatnich dniach obok ostrzeżeń pod adresem dyplomatów takim krokiem była demonstracyjna instalacja rakiet balistycznych na stanowiskach na wschodnim wybrzeżu (w piątek zainstalowano drugi pocisk średniego zasięgu typu Musudan).

– Uważam, że północnokoreański reżim nie posunie się do kroków wojskowych – mówi w rozmowie z „Rz" poseł Witold Waszczykowski, były wiceminister spraw zagranicznych. – Być może odpali rakietę na wiwat nad Ocean Spokojny, by pokazać, że jest zdeterminowany. Datą przełomową może być 15 kwietnia, urodziny Kim Ir Sena. Reżim może wtedy uznać, ze osiągnął maksymalnie dużo, ogłosi zwycięstwo i osłabi retorykę.

Eksperci podkreślają jednak, że nawet wbrew rzeczywistym intencjom władz w Pjongjangu w każdej chwili może dojść do przypadkowego incydentu o nieprzewidywalnych skutkach. Na granicy obu państw koreańskich w pełnej gotowości bojowej stacjonuje kilkaset tysięcy żołnierzy. Nietrudno o prowokacje, jaką było np. zatopienie południowokoreańskiego okrętu w 2010 r. i ostrzelanie wyspy Yeonpyeong rok później.

Władze południowokoreańskie zachowały wówczas daleko posuniętą wstrzemięźliwość i nie zdecydowały się na działania militarne. Tym razem u władzy w Seulu jest jednak nowa prezydent Park Gyeun-hye, która od dawna demonstrowała bardzo twarde stanowisko wobec prowokacji Pjongjangu. W związku z tym część analityków uważa, że w przypadku zbrojnej prowokacji Północy siły Południa mogą tym razem odpowiedzieć ogniem.

Nieobliczalny Kim

– Mieliśmy już bardzo niepokojące sytuacje w przeszłości, ale tym razem jest naprawdę źle – mówi cytowany przez agencje Reuters Victor Cha, analityk w waszyngtońskim Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych, w czasie prezydentury George'a Busha główny doradca ds. Azji. – Problem polega na tym, że całkowicie nie rozumiemy postępowania Kim Dzong Una.

Zaledwie 30-letni przywódca Korei Północnej idzie w ślady Kim Dzong Ila, który także kilka razy straszył świat konfliktem, by szantażem zmusić Zachód do pomocy żywnościowej i ekonomicznej. Może mu brakować wyobraźni i doświadczenia politycznego ojca, który dobrze wiedział, w którym momencie należy zakończyć niebezpieczną rozgrywkę.

– Gra Korei Płn. jest nieco niebezpieczna, ale nie należy się spodziewać eskalacji konfliktu w postaci konfrontacji zbrojnej – uspokaja w rozmowie z „Rz" znany francuski politolog Guy Sorman, obecnie związany z Manhattan Institute w Nowym Jorku. Przypomina on, że z podobną sytuacją mieliśmy już do czynienia dwadzieścia lat temu.

Metodami podobnymi jak dziś reżim północnokoreański domagał się wówczas pomocy żywnościowej i energetycznej. Skończyło się na sfinansowaniu przez USA budowy dwóch elektrowni w Korei Północnej oraz obniżeniu cen energii dostarczanej przez Chiny. – Nie byłbym zdziwiony, gdyby się okazało, że prowadzone są już zakulisowe rozmowy z udziałem Korei Północnej, Chin i USA na ten temat – mówi Guy Sorman.

Z opinią, że Korea Północna raczej nie doprowadzi do wybuchu wojny, zgadza się też były wiceminister obrony Romuald Szeremietiew. – Zawsze trzeba jednak mieć na względzie to, że Kim Dzong Un może zachowywać się w szalony, nieracjonalny sposób – mówi Szeremietiew w rozmowie z „Rz".

Skóra na grzbiecie cierpnie mi na wspomnienie książki „Następna wojna światowa" Caspara Weinbergera i Petera Schweizera, w której globalny konflikt zaczyna się właśnie od inwazji Korei Północnej na sąsiadów z Południa.

—pap, współpraca Piotr Jendroszczyk, Wiktor Ferfecki

Oficjalny komunikat przekazany przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych Korei Północnej wszystkim ambasadorom urzędującym w Pjongjangu, wśród nich ambasadorowi Polski gen. Edwardowi Pietrzykowi, mówi „o rozważeniu możliwości ewakuacji z kraju personelu swych ambasad" w związku z ewentualnością wybuchu wojny z Koreą Płd. W języku dyplomacji stwierdzenie „braku możliwości zagwarantowania bezpieczeństwa" personelowi ambasad oznacza w istocie żądanie opuszczenia kraju. Zwykle jest to ostatni krok przed rozpoczęciem działań zbrojnych.

Pozostało 91% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej