W sobotnią noc doszło do eksplozji na torach kolejowych na trasie Warszawa–Kijów. Z ustaleń służb wynika, że za atakiem stoją dwaj Ukraińcy działający na zlecenie rosyjskich służb specjalnych. Jakie intencje kryją się za tym sabotażem i co ta operacja mówi o gotowości naszych instytucji do odpierania zagrożeń hybrydowych?
Czytaj więcej
Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz poinformował, że w odpowiedzi na ostatnie inc...
Co chciała nam powiedzieć Rosja
Marek Kozubal, dziennikarz specjalizujący się w tematyce wojskowej, podkreśla, że celem ataku było nie tylko zniszczenie infrastruktury, ale demonstracja siły i zastraszenie. – Chodziło o to, żeby pokazać, że Rosja jest gotowa do eskalacji swoich działań, że jest zdolna wręcz do tego, aby zademonstrować, że może spowodować zdarzenie, w którym może być wiele ofiar wśród Polaków – mówi Kozubal. Jego zdaniem cała operacja nosi znamiona wojny kognitywnej – poprzez celowe zostawienie dowodów w postaci kamery czy telefonu, Rosjanie chcieli wywołać wrażenie, że w Polsce działają „ukraińskie grupy partyzanckie”.
Choć udało się szybko zidentyfikować sprawców, a premier Tusk ogłosił, że państwo zna ich tożsamość, niepokój budzą okoliczności, w jakich wykryto uszkodzenie torów. – Cudem nie doszło do katastrofy akurat w tym miejscu – zaznacza Kozubal. – Zaniepokoiła mnie sytuacja, w której pani starosta z Garwolina o niczym nie wiedziała. A przypomnę, że to ona odpowiada za zarządzanie kryzysowe w regionie.
Czytaj więcej
„Akt dywersji”, „sabotaż”, „rosyjski ślad” – takie określenia towarzyszą dywersji na kolei, do kt...