Szukamy choćby bakterii

Od czasu potwierdzenia przez NASA obecności lodu na Czerwonej Planecie, sieć pęka w szwach od plotek na temat rzekomego istnienia pozaziemskiego życia - pisze Anna Piotrowska

Publikacja: 23.08.2008 05:06

Szukamy choćby bakterii

Foto: Rzeczpospolita

Red

„Amerykański prezydent George W. Bush w trybie pilnym został poinformowany o panujących na Marsie warunkach sprzyjających życiu”, „Wygląda na to, że powiedziano mu o czymś więcej niż odkrycie tam wody”. Tak zdumiewające wpisy można było ostatnio przeczytać na forach internetowych omawiających dane przesyłane przez marsjański lądownik Feniks.

Wszystko zaczęło się 1 sierpnia, kiedy na stronie internetowej Aviation Week wspominano o niezapowiedzianym spotkaniu Busha z naukowcami nadzorującymi misję Feniksa. Dzień później David Leonard, dziennikarz serwisu Space.com, napisał w swoim blogu, że „coś jest na rzeczy”. Według niego oficjele z NASA nie zaprezentowali jeszcze kompletu zebranych przez lądownik danych, bo... przygotowują publikacje w prestiżowym tygodniku „Science”. Podobna sytuacja miała miejsce w sierpniu 1996 roku, gdy w identyczny sposób odwlekano ogłoszenie informacji o znalezieniu rzekomych śladów marsjańskich bakterii w meteorycie ALH84001.

Wkrótce jednak NASA oficjalnie zaprzeczyła pogłoskom rozpowszechnianym przez Leonarda. Co więcej, wydała komunikat o znalezieniu w piaskach Czerwonej Planety toksycznych substancji zmniejszających szanse na istnienie tam życia. Mimo to medialny spektakl trwa. I będzie trwał, bo podczas ostatnich kilkuset lat badań kosmosu naukowcy tak często mówili o Marsjanach, że w końcu ludzie w nich uwierzyli. – W przeszłości sądzono, że spośród wszystkich planet naszego Układu Słonecznego to właśnie Mars najlepiej nadaje się na kolebkę życia – mówi David Catling z NASA Amos Research Center. Nie wiemy, kiedy dokładnie narodziła się ta idea, ale jest pewne, że o istnieniu innych systemów planetarnych zamieszkiwanych przez istoty podobne do ludzi wspominał w XVI wieku włoski uczony Giordano Bruno. Pierwszym naukowcem, który stwierdził, że Mars przypomina Ziemię, był holenderski astronom i matematyk Christiaan Huygens. Według niego duża ciemna plama na powierzchni Czerwonej Planety miała być wielkim bagnem. Nazwał ją Klepsydrowym Morzem. Kilka lat później włoski astronom Giovanni Domenico Cassini dostrzegł na biegunach czapy polarne, co niewątpliwie potwierdziło założenia Holendra.

W 1698 roku ukazał się traktat filozoficzny Huygensa „Cosmotheoros”, w którym wyraził przekonanie, że choć na Marsie jest zimniej niż na Ziemi (bo znajduje się on dalej od Słońca), to jego mieszkańcy na pewno potrafili się przystosować do surowych warunków.

Planeta zdawała się być bowiem bardzo podobna do Ziemi. Tak sądził słynny brytyjski astronom William Herschel, który zanotował w latach 80. XVIII wieku: „Analogia pomiędzy Marsem a Ziemią jest, być może, jak dotąd największa w całym Układzie Słonecznym. Ich obrót dzienny jest prawie taki sam, nachylenie ekliptyki, od którego zależą pory roku, nie różni się zbytnio (...) od tego, czym my możemy się cieszyć”.

Takie opisy coraz bardziej rozpalały wyobraźnię uczonych. W 1854 r. Anglik William Whewell z University of Cambridge ogłosił, że marsjańskie morza są zielone, lądy czerwone i zasiedlone przez niezwykłe istoty. Teorię tę zdyskontował sześć lat później francuski astronom Emmanuel Liais, który stwierdził, że widoczne na powierzchni planety ciemne plamy to nie morza, lecz ogromne połacie lasów lub traw.

4 listopada 1869 roku w pierwszym numerze naukowego tygodnika „Nature” ukazał się entuzjastyczny artykuł relacjonujący zakończenie budowy Kanału Sueskiego. To niezwykłe dokonanie inżynieryjne było szeroko komentowane przez ludzi na całym świecie. Nic zatem dziwnego, że tworzący wtedy swoją pierwszą mapę dziwnych struktur na Marsie włoski jezuita Pietro Angelo Secchi nazwał je canali, czyli właśnie kanałami. Określenia tego używał już wcześniej, ale teraz wydało mu się ono jeszcze bardziej adekwatne do opisywania sieci tworów wyglądających jak długie proste linie. Wiele wskazuje, że prace ojca Secchiego zainspirowały jego rodaka Giovanniego Virginio Schiaparellego, dyrektora obserwatorium astronomicznego w Mediolanie, do wprowadzenia terminu canali do terminologii marsjańskiej. Stało się to w 1877 roku.

Mars znajdował się wówczas w tzw. wielkiej opozycji do Ziemi, czyli stosunkowo blisko. Wyśmienite warunki obserwacji przyciągały tysiące astronomów. Kwestia istnienia istot pozaziemskich została pierwszy raz poruszona na łamach prasy codziennej 12 sierpnia. „New York Times” w artykule „Czy Mars jest zamieszkany” donosił o zdumiewającym podobieństwie marsjańskich i ziemskich struktur geologicznych. „Bez wątpienia rozległe morza i oceany, z wieloma cieśninami i zatokami oraz śródlądowymi morzami, istnieją na Marsie. Śnieg i lód zbierają się zimą w okolicach tamtejszych biegunów, zmniejszając stopniowo swój zasięg wraz z nadejściem lata, ale nigdy całkowicie nie znikają”. W oczach XIX-wiecznych dziennikarzy Czerwona Planeta zdawała się być niemal drugą Ziemią, z tą różnicą, że marsjańskie drzewa miały rude liście.

Od tego czasu artykuły poświęcone faunie, florze, a nawet inteligentnym istotom z Marsa znalazły stałe miejsce na łamach światowej prasy. Wiara w ich istnienie była tak rozpowszechniona, że dochodziło do absurdalnych wręcz sytuacji. W 1891 roku pewna bogata francuska wdowa Clara Gouget Guzman ufundowała nagrodę wysokości 100 tysięcy franków dla osoby, która w ciągu najbliższych dziesięciu lat nawiąże kontakt z mieszkańcami obcej planety lub innego układu słonecznego. Mars został z tej puli wyłączony, ponieważ zbyt łatwo można się skomunikować z jego mieszkańcami!

Przełomem w postrzeganiu mieszkańców Czerwonej Planety była niewątpliwie powieść „Wojna światów” Herberta G. Wellsa, która ukazała się w odcinkach na łamach brytyjskiej prasy w 1897 roku. Za sprawą Wellsa Marsjanie stali się bezrozumnym złem, przerażającymi istotami, które nie chcą się dzielić swoją wiedzą, lecz po prostu marzą o unicestwieniu ludzkości. Od tamtej pory motyw złych obcych na stałe zagościł w światowej literaturze.

Mimo pewnych obaw co do ich intencji, naukowcy wciąż tropili jednak dowody istnienia Marsjan. 28 maja 1905 roku amerykańska prasa doniosła o sfotografowaniu pierwszy raz marsjańskich kanałów. Dokonał tego zafascynowany pracami Schiaparellego amerykański astronom Percival Lowell, który święcie wierzył, że służą one do nawadniania suchych obszarów Czerwonej Planety.

Rozwój nauki zachwiał powszechną wiarą w istnienie życia na Marsie. W 1909 roku W. Campbell z amerykańskiego Lick Observatory przeprowadził analizę zawartości pary wodnej w marsjańskiej atmosferze. Okazało się, że w porównaniu z ziemską jest ona ekstremalnie sucha, co wykluczyło obecność na Marsie dużych zbiorników wodnych. A woda jest przecież niezbędna do powstania najprostszych choćby organizmów.

W 1925 roku na podstawie fotografii zrobionych w różnym zakresie fal świetlnych Donald Menzel z Lowell Observatory oszacował, że ciśnienie powietrza na powierzchni Czerwonej Planety jest bardzo niskie i wynosi ok. 66 milibarów, czyli 1/15 ziemskiego. (Menzel się mylił, bo wynosi ono zaledwie 6 milibarów). Na dodatek badania przeprowadzone po II wojnie światowej dowiodły, iż to dwutlenek węgla, a nie tlen stanowi główny składnik marsjańskiej atmosfery. To wszystko razem oznacza, że nie tylko człowiek, ale nawet zwykły żuczek nie przetrwa na Czerwonej Planecie.

Wyniki tych ustaleń potwierdziły pierwsze sondy, jakie dotarły w pobliże Marsa. 15 lipca 1965 roku amerykański Mariner 4 sfotografował go z odległości niespełna 9 tys. kilometrów. Zdjęcia, które przesłał na Ziemię, ukazywały usianą kraterami martwą, suchą krainę przypominającą poorany meteorytami Księżyc.

Ziemskie pojazdy wylądowały pomyślnie na Czerwonej Planecie 11 lat później. Były to bliźniacze lądowniki Viking 1 i 2. Przeprowadziły trzy rodzaje eksperymentów biologicznych mających na celu sprawdzenie, czy istnieje tam życie. W pierwszej fazie testy wypadły pozytywnie. W komorze lądownika, gdzie znajdowały się analizowane próbki gruntu, coś się działo. Jednak badania przy użyciu chromatografii gazowej oraz spektrometrii masowej wykazały, że marsjańska gleba nie zawiera pozostałości organicznych, co oznacza, że obserwowane reakcje są wynikiem procesów innych niż biologiczne. Na tej podstawie stwierdzono, że Mars jest kompletnie jałowy.

Był to wielki cios dla zwolenników tezy o istnieniu tamtejszego życia. Jednak już w tym samym roku, na jesieni, ukazała się przełomowa praca Imre Friedmanna z Florida State University. Dotyczyła ona kryptoendolitów znalezionych na Antarktydzie. Kryptoendolity to zamieszkujące wnętrza skał mikroorganizmy rozmnażające się tylko wtedy, gdy są ku temu sprzyjające warunki. Wyniki badań Friedmanna sugerowały, że takie właśnie drobnoustroje mogą kryć się głęboko pod powierzchnią Czerwonej Planety.

Mimo to kolejne ziemskie pojazdy zostały wysłane na Marsa dopiero 21 lat później, w 1997 roku. Były to lądownik Pathfinder oraz towarzyszący mu łazik Sojourner, które zrobiły w sumie ponad 16,5 tysiąca zdjęć, przeprowadziły analizy chemiczne skał, zmierzyły temperaturę powietrza. Zrobione przez nie badania dowodziły, że powierzchnia planety jest sucha jak pieprz oraz lodowato zimna. A bez odrobiny wody i ciepła życie nie może przecież istnieć. Tak zrodziła się realizowana do dziś przez NASA koncepcja „follow the water”, czyli podążania za tą życiodajną cieczą. Po zakończeniu misji Pathfindera naukowcy postanowili sprawdzić, czy w ogóle woda znajduje się na Marsie. Tym razem poddano analizom marsjańskie czapy polarne. Na podstawie wcześniejszych badań sądzono, że składają się one głównie z zamarzniętego dwutlenku węgla i być może niewielkiej ilości wody. Tymczasem dane przesłane na początku 2004 roku przez europejską sondę Mars Express były niezwykle interesujące. Okazało się bowiem, że bieguny Czerwonej Planety pokrywa zamarznięta czysta woda, która w wielu miejscach ma aż 3,7 km grubości.

Dlatego też przebywający obecnie na Marsie lądownik Feniks został wysłany w północne podbiegunowe rejony planety. I zgodnie z oczekiwaniami – znalazł tam wodę. Kolejną nadzieję na istnienie marsjańskiego życia przyniosły eksperymenty przeprowadzone przez międzynarodowy zespół pod kierunkiem dr. Chrisa McKaya z NASA Ames Research Center. Naukowcy ci powtórzyli na chilijskiej pustyni Atacama testy zrobione przez Vikingi. I choć miejsce to trudno nazwać jałowym, ich wyniki były negatywne. Sondy wyposażono bowiem w aparaturę o żenująco niskiej czułości. – Usiłowania Vikingów były niewiarygodnie naiwne. Właściwie nie powinno się oczekiwać, że coś znajdą – mówi Bruce Jakosky, geolog z University of Colorado.Tak więc znalezienie na Marsie choćby najprostszych bakterii wciąż jest marzeniem tysięcy naukowców, ale nie ma co liczyć, że stanie się to w najbliższym czasie. Feniks nie został bowiem wyposażony w instrumenty konieczne do szukania życia. Jego celem jest przede wszystkim analiza chemiczna marsjańskiego lodu oraz gleby. Dopiero następne misje zaplanowano z myślą o szukaniu śladów życia.

Już za dwa lata na Czerwonej Planecie wyląduje amerykański łazik Mars Science Laboratory. Będzie to najlepiej wyposażony w aparaturę ziemski pojazd, jaki kiedykolwiek dotarł do obcego świata. Na jego pokładzie znajdą się przede wszystkim kamery do fotografowania otoczenia w mikro- i makroskali. Dzięki tym zdjęciom być może pierwszy raz zobaczymy marsjańskie bakterie. Poza tym zasadniczymi częściami MSL są: laboratorium, w którym można będzie analizować próbki gruntu, oraz laser odparowujący fragmenty skał, badający spektrum chemiczne powstającego w ten sposób pyłu.

Jeszcze lepszym tropicielem marsjańskiego życia będzie europejski pojazd ExoMars, który dotrze do celu w 2014 roku. Ma on zostać wyposażony w długie robotyczne ramię zdolne wkopać się w marsjańską glebę na głębokość 2 metrów. A tam, z dala od suchej i zimnej powierzchni Czerwonej Planety oraz docierającego do niej promieniowania kosmicznego mogą, być jakieś miejscowe mikroby. Ponadto planuje się zamontowanie w ExoMarsie specjalnego lasera, w którego promieniach organiczne substancje będą świecić, dzięki czemu łatwo da się je wykryć.

Jednak do czasu, gdy pojazdy te dotrą na Marsa, pytanie, czy istnieje tam życie, pozostaje otwarte. – Daje im 50 procent szans na znalezienie bakterii lub ich ewentualnych skamieniałości – mówi Michael Storrie-Lombardi, astrobiolog z kalifornijskiego Kinohi Institute. Z kolei prof. Maria Zuber, geofizyk z Massachusetts Institute of Technology, ma na ten temat odmienne zdanie. – Warunki klimatyczne, jakie można zaobserwować na Czerwonej Planecie, mogłyby wystarczyć dla podtrzymania niektórych form ziemskiego życia. Stąd, jeśli życie Marsie nie istnieje, musimy zrozumieć, dlaczego się tam nie rozwinęło, a doskonale radzi sobie na Ziemi – stwierdza amerykańska uczona.

Zapoczątkowane przez Imre Friedmanna badania dowodzą, że ziemskie mikroorganizmy potrafią przetrwać w pokładach soli, praktycznie bez wody, we wnętrzu aktywnych wulkanów lub w środowisku zanieczyszczonym metalami ciężkimi. Dlatego naukowcy wciąż mają nadzieję, że znajdziemy choćby bakterie na Czerwonej Planecie. Przeprowadzone do tej pory badania dowodzą, że nie jest to wykluczone. Jedno jest pewne: zainteresowanie, jakim cieszy się ta tematyka na świecie (ponad 2 tysiące artykułów w prasie anglojęzycznej od końca lipca), jest ogromne. Przez lata zżyliśmy się z ideą istnienia Marsjan tak bardzo, że nie ustajemy w ich poszukiwaniach, choćby mieli być tylko bakteriami.

„Amerykański prezydent George W. Bush w trybie pilnym został poinformowany o panujących na Marsie warunkach sprzyjających życiu”, „Wygląda na to, że powiedziano mu o czymś więcej niż odkrycie tam wody”. Tak zdumiewające wpisy można było ostatnio przeczytać na forach internetowych omawiających dane przesyłane przez marsjański lądownik Feniks.

Wszystko zaczęło się 1 sierpnia, kiedy na stronie internetowej Aviation Week wspominano o niezapowiedzianym spotkaniu Busha z naukowcami nadzorującymi misję Feniksa. Dzień później David Leonard, dziennikarz serwisu Space.com, napisał w swoim blogu, że „coś jest na rzeczy”. Według niego oficjele z NASA nie zaprezentowali jeszcze kompletu zebranych przez lądownik danych, bo... przygotowują publikacje w prestiżowym tygodniku „Science”. Podobna sytuacja miała miejsce w sierpniu 1996 roku, gdy w identyczny sposób odwlekano ogłoszenie informacji o znalezieniu rzekomych śladów marsjańskich bakterii w meteorycie ALH84001.

Pozostało 93% artykułu
Kosmos
Zagadka powstania ogromnych galaktyk prawie rozwiązana. Co odkryli naukowcy?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kosmos
Nie tylko pełnia Księżyca w grudniu. Jakie jeszcze zjawiska zobaczymy na niebie?
Kosmos
Naukowcy mylili się co do Wenus? Najnowsze odkrycie dotyczące „złego bliźniaka Ziemi”
Kosmos
Naukowcy ostrzegają przed satelitami w atmosferze. Domagają się zmian
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kosmos
Ziemia traci miniksiężyc. Koniec rzadkiego zjawiska