– Proszę, byście apelowali do rządu i prezydenta, aby nie zostawiali misjonarzy bez ubezpieczenia społecznego, by parlamentarzyści nie odrzucali misjonarzy, którzy są ambasadorami Polski w świecie – apelował wczoraj do dziennikarzy bp Jerzy Mazur odpowiedzialny w episkopacie za sprawy misji.
Jego apel jest efektem zapowiedzi ministra administracji i cyfryzacji Michała Boniego. Zgodnie z nimi Kościół miałby samodzielnie opłacać składki ubezpieczeniowe za część księży, w tym wszystkich misjonarzy. Dzisiaj składki emerytalne, rentowe i zdrowotne za misjonarzy są opłacane z Funduszu Kościelnego, który rząd chce zlikwidować.
Co likwidacja Funduszu oznaczałaby dla misji? – Nie zostawimy misjonarzy bez ubezpieczenia, ale będzie musiało się to odbyć kosztem pieniędzy, które do tej pory przeznaczaliśmy na realizację projektów w krajach misyjnych – wyjaśniał ks. Jarosław Buchowiecki, dyrektor Dzieła Pomocy Ad Gentes, którego celem jest pomaganie misjonarzom organizacyjnie i finansowo.
Rok temu w drugą niedzielę Wielkiego Postu zebrano w kościołach na rzecz misji ponad 1,8 mln zł, z czego sfinansowano 174 projekty edukacyjne, charytatywne, medyczne i ewangelizacyjne. Z akcji esemesowej zebrano ponad 92 tys. zł, co pozwoliło zrealizować osiem projektów humanitarnych. Gdyby Fundusz został zlikwidowany, te pieniądze poszłyby na ubezpieczenie misjonarzy.
W tej chwili pracują oni w 94 krajach świata. Większość z 2171 misjonarzy to zakonnicy. Jest ich 1138, sióstr zakonnych jest 681, księży diecezjalnych 301, a osób świeckich 51. Od dwóch lat Fundusz nie opłaca ubezpieczeń za świeckich misjonarzy.