Celem postępowań w sprawie oznaczania treści komercyjnych w mediach społecznościowych oraz podejrzenia scamu jest zmiana rynku reklamowego w mediach społecznościowych i wyeliminowanie negatywnych praktyk szkodzących konsumentom.
- W ramach postępowań wyjaśniających zbadaliśmy profile najpopularniejszych influencerów oraz ich kontrakty, sprawdzając warunki współpracy i ustalenia z reklamodawcami - markami i agencjami marketingowymi. Sprawdziliśmy m.in. z czego konkretnie wynikają zaniedbania w oznaczaniu postów sponsorowanych - kiedy winę ponosi twórca, a kiedy ukrycia charakteru reklamy wymaga sam zleceniodawca. Niezbędne było więc pozyskanie odpowiedzi twórców na konkretne pytania lub przesłanie nam odpowiednich dokumentów – mówi pezes UOKiK Tomasz Chróstny.
Kto zignorował UOKiK
Prezes UOKiK skierował wystąpienia do kilkudziesięciu wiodących influencerów, lecz kilkoro odpytywanych zignorowało pytania Urzędu lub nie przesłało dokumentów, których ten zażądał.
- Liczyliśmy na dobrą wolę twórców internetowych, jednak część z nich nie odpowiadała na zadane pytania, unikała przedstawienia konkretnych dokumentów czy informacji lub nie odbierała korespondencji – twierdzi prezes Chróstny.
Nieudzielenie odpowiedzi niesie za sobą konsekwencje prawne i finansowe - to poważne naruszenie, może bowiem utrudniać udowodnienie stosowania niedozwolonej praktyki, a także wydłuża znacząco możliwość ustalenia stanu faktycznego. Taka postawa może skutkować nałożeniem kary finansowej przez UOKiK, nawet do 50 mln euro. I tak się stało w przypadku sześciu influencerów, którzy łącznie dostali kary na 139 tys. zł :